niedziela, 19 czerwca 2011

Włoski Finał

Nie było lepszego pomysłu na zakończenie wolności niż popołudnie w włoskim stylu z Dear :) 
Znane jako Spice & Girls, a ostatnio jako Trinny & Susannah poszłyśmy w nasze stałe (oraz ulubione na takie pogawędkowe spotkania) miejsce, aby zatracić się w rozmowie na żywo. Dawno nie miałyśmy takiej możliwości, aby zgrać nasze kalendarze, czytajcie - kalendarz Anki, zajętej do sześcianu, losującej szczęśliwe numerki Pani Prezes ;)
I było iście włosko: crostini, suszone pomidory, bazylia, pomidorki, makaron, winko.. mm :) tak jak lubimy najbardziej :)


I znowu obsługa zawiodła: wino się skończyło, napoje inne rozwodnione. Z lekka zniesmaczone brakiem szumu w głowie, na jaki obie miałyśmy chrapkę poszłyśmy na iście włoskie zakupy :) 
Do mojej kolekcji dołączyły pewnie ok. 200 setne kolczyki, a Dear wzbogaciła się o okulary przeciwsłoneczne warte krocie! ;) Czas jak szalony pędził, a tematów nie ubywało, więc zmieniłyśmy lokal na naturę, czyli niedaleki park, w którym odbyła się sesja uwieczniająca nowy okularowy nabytek oraz moją ciążową bluzkę, dzięki której otrzymałam wolne siedzenie w autobusie :D Owszem bluzka idealna na lekki brzuszek, stąd schowałam ją głęboko do szafy, bo ja żadnego brzuszka nie ma (płaski jak deseczka) :P i nie zmierzam - przynajmniej w najbliższej dekadzie :)
Oto nasz parkowy kolaż: 
Wszystko co dobre szybko się kończy. Był włoski, prawie idealny finał - prawie ze względu na tamto wino; a teraz czas na ostatnie chwile domowego relaksu. Tu też jakby włosko :) Rozgościłam się z prawie włoską kawą na tle pelargonii mojej mamy  (w przeciwieństwie do mnie to jej ulubione balkonowe kwiatki) oraz mmm z przepysznym sernikiem na zimno z truskawkami jej autorstwa. 

Urlopowy Finał na miarę kulinarnego nieba w gębie!  W końcu ostatnie chwile wolności powinno się przeżyć jak najlepiej :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz