czwartek, 23 czerwca 2011

Szpitalna Porażka

Nie lubię szpitali. 
Nie wiem, czy ktoś w ogóle lubi. Aczkolwiek myślę, że byłoby inaczej, gdyby atmosfera oraz klimat tego miejsca były czymś przyjemniejszym niż to co widzę od kliku dni i za każdym razem jak jestem w takim miejscu. Nie będę mówić o doświadczeniach własnych, bo pracuję i odprowadzam wszystkie wymagane składki dopiero od 4 lat. Jednakże mój Tata od ponad 20 lat płaci je miesiąc w  miesiąc i co z tego ma? 
Odkąd pamietam mój Tata był zdrów jak ryba, jedyne zwolnienie lekarskie jakie brał to jak rozłożyła go do nieprzytomności paskudna grypa i jak uległ wypadkowi w pracy. A tak nigdy. Na przestrzeni ostatnich lat wiele się zmieniło. I ten okaz zdrowia przebył już 3 operacje (tętniak, serce, zaćma) podczas których miałam niewątpliwą nieprzyjemność zobaczyć jak wygląda świat obywatela RP, który co miesiąc oddaje 1/3 swojej pensji na jedną wielką pomyłkę jaką jest państwowy szpital. Tak, wiem, że nie jest to całość składek zdrowotnych czy chorobowych (jak zwał tak zwał), ale nie są to pojedyncze złotówki. To kupa kasy od każdego z nas. Co za to dostaje? Obskurny pokój, porwaną pościel, kawałek deski zamiast łóżka, nieotwierające się okno, zimną wodę w umywalce, i najlepsze czyli posiłki na miarę jedzenia dla świń. Jestem przerażona. Codziennie w drodze do szpitala mijam kolejkę dzieci, żon, mężów z tobołkiem jedzenia. Osoba samotna skazana jest na dwie kromki chleba i ciut dżemu na śniadanie, brunatną papę będącą zupą na obiad, i znów dwie kromki chleba i tym razem plasterek mortadeli na kolację. Żal i złość przepełniają mnie do cna. Jak tak można?! Totalny brak szacunku dla ludzi, których dotknęła choroba na tyle poważna, ze muszą iść do szpitala.
Nie wspomnę o personelu medycznym, zwłaszcza wspaniałe panie pielęgniarki, które myślą, że jak umieją zrobić zastrzyk to są pępkiem świata. Gbrune i nieuprzejme, sfochowane na każde pytanie dotyczące pacjenta. Ot co!! 
Wniosek jest tylko jeden: nie chorować. Czy to możliwe w dzisiejszym świecie, raczej nie. Drugi: prywatny szpital. Możliwe, tylko za co?  skoro nikt nam nie odda pieniędzy, za które dostarczany jest nieludzki standard chorowania. Nie mówię tu o zabiegach czy operacjach, ale o podejściu do pacjenta i atmosferze jego rekonwalescencji, co uważam, jest bardzo ważnym elementem, ba - połową sukcesu do zdrowia!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz