czwartek, 16 czerwca 2011

Środek

Nie wiem jak i kiedy, no ale już środek mojej laby. Oczywiście nie tęsknię za pracą, o nie nie.. mimo, że jedna dobra dusza zdała mi wczoraj relację co się dzieję i z lekka się zdenerwowałam (wielkie dzięki :/) 
Śmiesznie tak, bo kiedy ja przerzucam się na drugi boczek to większość wstaje, kiedy ja wstaję to większość jest już po porannej kawie, kiedy ja jem śniadanie i tak dalej i tak dalej. Ale jak mówią: ktoś musi pracować, żeby wypoczywać mógł ktoś :)

Środek mojego urlopu był dość intensywny, co po dwóch dniach lenistwa bardzo mi się spodobało. Z samego rana - uwaga na urlopie to godzina 10.00 (heh musiałam nastawić budzik) pobiegłam do stomatologa. Czy jest ktoś pytam, kto lubi chodzić do dentysty? Ja również nie podniosę ręki do góry, ale chadzam regularnie i dbam. Dziś moja pani doktor zadbała o moją ósemkę dodam, że bez znieczulenia ;) i wyczyściła mi ząbki za pomocą okropnych ultradźwięków, brrr. Tak więc hollywoodzki uśmiech gotowy  :)

Razem z uśmiechem spotkałam się na kawę z psiapsiółą. Z Karolą siedziałyśmy razem w jednej licealnej ławce, piłyśmy Sangrię w Hiszpanii i generalnie znamy się jak łyse konie :) Słynna historia miłości licealistki do ówczesnego ochroniarza z Pedetu na Woli przetrwała rodzicielskie zakazy, wzloty i upadki i ma szansę skończyć się po tyluuu latach na ślubnym kobiercu. Gorąco trzymam za nich kciuki! :) Przy południowej kawce w odnowionej, bardzo miłej kawiarni nadrabiałyśmy wszystkie zaległe plotki. Humor zepsuła nam tylko pani kelnerka, która chyba z 20 minut przynosiła nam rachunek. W związku z taką obsługą zapadła surowa decyzja - napiwku nie dostanie!

Po kawie i plotkach nastąpiła misja - prezent. Dziś Jolanty i przede mną było wieczorne imieninowe party. A jak party to i prezent. Nam kobietom nie sprawia radości bardziej niż kobiece małe co nieco, pachnące, kolorowe, mniej czy bardziej przydatne. Mój pomysł na prezent modyfikowałam klika razy, bo wszystko co wymyśliłam było niedostępne. Staram się być praktyczna i połączyłam to co kobiece z użytecznym :) No i kwiatek, bo Jola lubi kwiaty, a ja lubię kupować to, co innym sprawia najwięcej radości:


 I było jak zawsze na wesoło, na słodko no i wszak imieninowo, czyli na procentowo ;) Dawno tak sympatycznie nie szumiało mi w głowie. 
 
Na koniec powiem, że nie mogłam mieć lepszego urlopowego środka :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz