wtorek, 21 czerwca 2011

Sajgon

Gdyby ilość wiadomości w dwóch skrzynkach pocztowych, którymi zarządzam samotnie od jakiegoś czasu została wydrukowana i położona jedna na drugim wraz z innymi papierami, jakie czekają na słynne 'to do' to wyglądałoby to mniej więcej tak:

Powrót na miarę co najmniej 5 tygodniowej nieobecności. Ahhy i ohhy, że w końcu i że nareszcie. Zaraz, zaraz.. czyżby ktoś zmienił zdanie, że ktoś może być niezastąpiony? Ojej, nie trzeba przepraszać, bo w sumie po co, na co.. Z samego rana zagrywka w stylu dobry i zły policjant. Znam się na tym (w praktyce myślę, każdy spotkał się z takim zachowaniem), ale jak zwykle efekt był idealnie pasujący do standardu jaki reprezentuje, hmm no .. jak myślicie kto? Oto on: wypisz - wymaluj! ;)


Wczytując się w to wszystko, co zostało do mnie napisane, naskrobane, wysmarowane odnoszę wrażenie, że naprawdę spora liczba osób myślała, że swój urlop spędzać będę mniej więcej tak: no szkoda bardzo...

Podsumowanie powrotu będzie takie pół na pół, bo miesza się we mnie rozgoryczenie z radością. Ten jakże skromny, bo 5 dniowy odpoczynek od pracy  potwierdził mi, jak za wieloma osobami nie tęskniłam. Ich totalny brak obecności osobistej, mailowej czy telefonicznej był dla mnie najlepszym relaksem. Niestety, ale nadal obłuda i jakaś zawiść w ludziach biorą górę, i po co tak, pytam? W odpowiedzi słyszę - nic.. Jakie to smutne, że to co człowiek lubi i w czym jest dobry spaczone jest obecnością niektórych 'życzliwych'.

Za to radością napełnia mnie garstka osób, jaka mnie dziś powitała. Dziękuję! :) Tak, to dla nich było najmilej dzisiaj wrócić. I to dzięki nim ten stos papierów, maili i złośliwości innych był jakby przyjaźniejszy. Chwila rozmowy z nimi pomogła przetrwać kolejne godziny pracy. To jak pyszna, gorąca i mocna kawa z sympatyczną wkładką :)


Nadzwyczajną, bo pourlopową energią tryskałam efektywnie jak nigdy i wiem, że zrobiłam kawał dobrej roboty. Nie ważne, że jutro kolejny ciężki dzień - dziś mówię sobie, że jestem z siebie w pełni zadowolona, dumna wręcz i niech mówią co chcą, ale zasłużyłam na ten tytuł jak nikt! :)

 


Aaa i podobno urlop mi służy.. :) To chyba czas zaplanować kolejny :)

2 komentarze:

  1. Kartofel - dobre :). A jak sprawy mieszkaniowe?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale podobny, prawda? :)
    Mieszkanko, a zwłaszcza jego finansowanie idą bardzo powolutku we właściwym kierunku. Widzę światełko w tunelu i tego się trzymam :)

    OdpowiedzUsuń