poniedziałek, 13 czerwca 2011

Urlop

Nareszcie! 
W końcu kilka dni z dala od codziennej rutyny: porannego wstawania, kobiecego "nie wiem co na siebie założyć", godzinnej podróży przez pół miasta, pełnej skrzynki mailowej, rozwiązywania czyiś problemów "bo ty zawsze wiesz" i fochów tych i innych. Muszę przyznać, że ten urlop był trochę w stylu na złość mamie odmrożę sobie uszy (trzeba tylko zmienić podmiot tej sentencji ;) ). Tak więc od dziś przez cały najbliższy tydzień, wszyscy, którzy odwiedzą mój pokój zastaną puste biurko i przyjemną ode mnie wiadomość:

   
Przy głębszym zastanowieniu podsumowanie ilości odpoczynku, jakie zafundowałam sobie w ostatnim czasie od pracy nie jest zbyt porywające. Oprócz pojedynczych dni na sprawy organizacyjne, zwolnienia lekarskiego, podczas którego 'chorowałam z laptopem' i łaskawego home office ostatni urlop miałam uwaga: 30 lipca 2010. Trąci pracoholizmem, wiem.. Smutne i prawdziwe.

Dlatego zamierzam robić NIC. Wyspać się, leżeć do góry brzuchem, korzystać ze słońca i nie przejmować się niczym. Mimo, że urlop spędzam w stolicy, nie wyjeżdżam nad morze, czy pod palmę to i tak jak dziecko cieszę się z tej wolności :) Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie myślała co mnie zastanie po powrocie - tak już po prostu mam. 
Ale od dziś przez najbliższe 5 dni czuję się właśnie tak :)



1 komentarz:

  1. Pozostaje mi tylko napisać Amen :). Urlopuj się, śpij, leniuchuj, szalej, baw się i co tam jeszcze masz ochotę tylko to rób :D
    Agapa1980

    OdpowiedzUsuń