sobota, 7 lipca 2012

Żar Tropików

Jest gorąco, bardzo gorąco, nie da się normalnie funkcjonować. Wielbię klimatyzację w pracy, lubię klimatyzację w autobusie, ale cierpię na jej brak w domu. Mimo, że okna wychodzą na wschód i słońca po godzinie 12 nie zaznam to mury są tak nagrzane, że nie da się spać, nie da się żyć w takim otoczeniu. Temperatura przekracza 38 stopni na moim poza słonecznym termometrze, wiatr nawet nie poruszy cieniutkiej jak pieluszka firanki. Nic. Duszno, parno, niemiło.. aż do momentu, w którym przychodzi burza. Grzmi, wali, błyska się niesamowicie i leje strumieniami deszcz. Nie może być statecznie u nas, albo Egipt albo kataklizm w postaci pogromu gradu i zniszczeń od porywistych burz. Po dzisiejszej burzy ziemia parowała niesamowicie, padałam jak mucha, a zimny prysznic brałam chyba klika razy w ciągu dnia.


Nawet mój kaktus poczuł, że rośnie w innej strefie klimatycznej bo zakwitł pierwszy raz odkąd go kupiłam, czyli około 2-3 lat (dokładnie nie pamiętam). Prezentował się naprawdę pięknie, ale jak wiadomo kaktus to często kwiat jednej nocy, u mnie po dwóch zwiądł, ale uwieczniłam go na pamiątkę.
Czekam jak nigdy na ochłodzenie, choć o kilka stopni, aby nie świecić się jak żarówka i aby nie stać przy gorącym żelazku prasując garderobę, która po ostatnim tygodniu była nawet na mniej jeden raz :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz