środa, 7 grudnia 2011

Śnieżek

Z lekkim opóźnieniem, delikatnie i nieśmiało z nieba zaczął dziś sypać lekki śnieżek, bo śniegiem tego nazwać nie mogę. Wymieszany z deszczem, szybko roztapiający się, ale prószył.. wiec 7 grudnia oficjalnie do Warszawy zawitał kawałek zimy, na którą dużo osób czeka. Oczywiście nie na taką z -20 stopniową temperaturą, lodowiskiem na chodnikach, tupaniem nogami z zimna czy oczekiwaniem na opóźniony autobus czy pociąg. Nie nie.. Większość czeka na taką bajkową zimę, gdzie pada piękny gruby śnieg, pokrywa niczym kołdrą wszystko dokoła, z drzew i krzaków robi piękny zimowy krajobraz, skrzypi pod nogami, pozwala ulepić bałwana, zjeżdżać na sankach.. Tak.. 
W taką zimę najlepiej siedzieć w domu z kubkiem grzanego wina i czytać książkę. Jednak w rzeczywistości  trzeba zawsze iść do pracy i zmierzyć się z ulicznym błotem i solą na spodniach i butach. Czekam na prawdziwy śnieg, który zasłoni ciemną ziemię i wszystkie parkowe kupy, będzie wpadał do oczu i delikatnie rozpuszczał się na ustach i policzkach. Czekam, czekam i czekam!
W związku z coraz chłodniejszą pogodą musiałam zainwestować w ciepłą kurtkę na zimę, bo ostatnio zrobiłam się strasznym zmarzluchem. Znaleźć taką, to naprawdę niełatwe zadanie. Gdyby te kurtki za 400zł były dwa razy cieplejsze i ładniejsze niż te za 200zł to moja inwestycja mogłaby mieć jakieś korzyści. Wszystkim napompowanym, błyszczącym, cieniowanym, z masą napów,  kieszeni mówiłam nie i nie. Na szczęście nie zawiódł mnie Orsay zarówno pod względem wizualnym jak i cenowym. Kurtka jak na razie zdaje egzamin na piątkę! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz