W taką zimę najlepiej siedzieć w domu z kubkiem grzanego wina i czytać książkę. Jednak w rzeczywistości trzeba zawsze iść do pracy i zmierzyć się z ulicznym błotem i solą na spodniach i butach. Czekam na prawdziwy śnieg, który zasłoni ciemną ziemię i wszystkie parkowe kupy, będzie wpadał do oczu i delikatnie rozpuszczał się na ustach i policzkach. Czekam, czekam i czekam!
W związku z coraz chłodniejszą pogodą musiałam zainwestować w ciepłą kurtkę na zimę, bo ostatnio zrobiłam się strasznym zmarzluchem. Znaleźć taką, to naprawdę niełatwe zadanie. Gdyby te kurtki za 400zł były dwa razy cieplejsze i ładniejsze niż te za 200zł to moja inwestycja mogłaby mieć jakieś korzyści. Wszystkim napompowanym, błyszczącym, cieniowanym, z masą napów, kieszeni mówiłam nie i nie. Na szczęście nie zawiódł mnie Orsay zarówno pod względem wizualnym jak i cenowym. Kurtka jak na razie zdaje egzamin na piątkę! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz