Cukierek albo psikus - czyli Halloween!
Święto przywędrowało z Ameryki i chyba dobrze się zadomowiło. Osobiście nie jestem wielką fanką, ale powycinane dynie czy małe karłowate dynie mają swój specyficzny urok. U nas nigdy nie będzie tak jak za granicą, inna kultura, inne przyzwyczajenia. Po prostu nie mamy tego we krwi. Zawsze jednak jest to dobry powód, aby oderwać się od rzeczywistości, zająć czymś innym, spędzić czas ze znajomymi na fajnej Halloweenowej imprezie. Kto się dziś bawi??poniedziałek, 31 października 2011
niedziela, 30 października 2011
Dobry Tydzień!
To był dobry tydzień! Podobno nie chwali się dnia przed zachodem słońca, więc zaczekałam z tym postem do zachodu :) Lubię takie tygodnie, kiedy ilość pracy nie powala, daje czas na spokojne jej ogarnięcie, nie wyciska komórek mózgowych do cna i nie daje poczucia obrzydzenia i odliczania do kolejnego wolnego dnia. Było OK, co powiedzieć rzadko mi się zdarza i LUBIĘ tak!
Dużym plusem było również to, że w końcu zaaklimatyzowałam się w nowym biurze. Nie jest już tak obco, jest swojsko! :) Urządziłyśmy sobie nasz kącik ciepło i przytulnie, na szafie która oddziela nas od pozostałych stoją szyszki, duże muszle, kwiaty i dynie! Postanowiłyśmy na robić dekoracje pasujące do pór roku czy okazjonalnych momentów. A że nie długo Święta to będzie jeszcze ładniej! Myślę, że między innymi dlatego dni upływały szybko i nie były męczące. Za pewne świadomość czterodniowego weekendu też zadziałała na plus. Dodatkowo od dziś śpimy godzinę dłużej!
Minusem tej godziny jest wczesna pora, od której zaczyna robić się szaro i ciemno. Tego momentu, akurat nie lubię, bo i tak mało dnia jest dla nas, a kiedy znajdujemy go dla siebie jest mało dziennie. A na spacery zostają tylko weekendy.
W niedzielne południe przyjechała do mnie Ania na spóźnione imieninowe świętowanie. Tym razem było również smacznie, ale ilości przygotowanych rzeczy nikogo nie przeraziła ;) Ciasto czekoladowe, rogaliki z jabłkami i cynamonem oraz sałatka owocowa + smaczny obiad były kwintensencją tej niedzieli.
Było bardzo miło (jak zawsze!), urocze prezenty na mnie czekały (jak zawsze po raz drugi!). Po raz trzeci - jak zawsze krótko, ale i na to znalazł się już sposób, o którym niedługo napiszę! :)
Tymczasem z uśmiechem na ustach zamykam kolejny tydzień, życząc sobie i innym, aby dokładnie takie były nadchodzące!
Dużym plusem było również to, że w końcu zaaklimatyzowałam się w nowym biurze. Nie jest już tak obco, jest swojsko! :) Urządziłyśmy sobie nasz kącik ciepło i przytulnie, na szafie która oddziela nas od pozostałych stoją szyszki, duże muszle, kwiaty i dynie! Postanowiłyśmy na robić dekoracje pasujące do pór roku czy okazjonalnych momentów. A że nie długo Święta to będzie jeszcze ładniej! Myślę, że między innymi dlatego dni upływały szybko i nie były męczące. Za pewne świadomość czterodniowego weekendu też zadziałała na plus. Dodatkowo od dziś śpimy godzinę dłużej!
Minusem tej godziny jest wczesna pora, od której zaczyna robić się szaro i ciemno. Tego momentu, akurat nie lubię, bo i tak mało dnia jest dla nas, a kiedy znajdujemy go dla siebie jest mało dziennie. A na spacery zostają tylko weekendy.
W niedzielne południe przyjechała do mnie Ania na spóźnione imieninowe świętowanie. Tym razem było również smacznie, ale ilości przygotowanych rzeczy nikogo nie przeraziła ;) Ciasto czekoladowe, rogaliki z jabłkami i cynamonem oraz sałatka owocowa + smaczny obiad były kwintensencją tej niedzieli.
Było bardzo miło (jak zawsze!), urocze prezenty na mnie czekały (jak zawsze po raz drugi!). Po raz trzeci - jak zawsze krótko, ale i na to znalazł się już sposób, o którym niedługo napiszę! :)
Tymczasem z uśmiechem na ustach zamykam kolejny tydzień, życząc sobie i innym, aby dokładnie takie były nadchodzące!
piątek, 28 października 2011
Modowo - Gatta
Postanowiłam, że od czasu do czasu będzie tu o modzie, o dodatkach, o tych co modne i nie-modne, o tym co lubię, a czego nie-lubię. Obok czego przechodzę obojętnie, a obok czego nie mogę się skupić. O tym co mnie zaskoczyło, zszokowało, o tym co bym chciała a nie mogę (cena, fason, brak figury), a o tym co zdobyłam, wyczekałam, wymyśliłam i jest.
Dziś zacznę od marki, która według mnie w ostatnim czasie bardzo ewoluowała. Od marki znanej z rajstop i bielizny stała się marką bardzo ciekawej, modnej i lubianej odzieży. Mowa o marce - Gatta.Nie będę mocno skupiać się na tym co Gatta ma w swojej całej ofercie. Wszystko można znaleźć na bardzo dobrej stronie internetowej, którą polecam: GATTA
Mnie oczarowała oczywiście damska odzież, która po woli zapełnia moją szafę. Ma niestety jeden minus, jest dość droga. Przeciętna sukienka, bluzka czy getry innych firm są o wiele tańsze, no cóż - coś za coś. Jakość jest świetna dlatego od czasu do czasu można oszczędzić i kupić coś fajnego i trwałego za razem. Przyznaję bez bicia, że najczęściej kupuję na Allegro bądź w hurtowniach bielizny, które mam blisko domu. Jest wyraźna oszczędność niż w sklepie w Galerii Handlowej, w której od cen naprawdę może rozboleć głowa.
Ostatnio po wielkich problemach ze Sprzedającym (mam w planach mój pierwszy komentarz negatywny) przyjechała wyczekiwana przeze mnie TA sukienka:
Jest melanżowo szara, ma skórzane wstawki, które inteligentnie wyszczuplają figurę. Idealna na jesień i zimę do grubych rajstop, zarówno do pracy jak i na wieczorne wyjście. Jest super! Niestety muszę się przyznać, że to jest eMka :( Jest troszkę luźna w talii, aby swobodnie opadała na tył, który ostatnio zrobił się mocną eSką, więc nie chciałam ryzykować ;) Pod spód grube rajstopy, a nawet i top na ramiączkach w zimę i jest jak znalazł. Wszystko uzupełni fajny wisior, albo szal np. komin w żywym kolorze.
W mojej szafie mam jeszcze tuniki, marynarskie, kolorowe, bardzo przyjemne i na sportowo i do marynarek:
To co ostatnio mi się bardzo podoba to poniższy golf i sukienka, w której zakochałam się bez pamięci. Niestety sukienki nie znalazłam jeszcze na Allegro :( Muszę czekać cierpliwie.
Oferta firmy jest naprawdę bogata. I na sportowo i na elegancko, naprawdę POLECAM! Sprawdziłam, nosiłam nie raz - możecie mi wierzyć na słowo :)
niedziela, 23 października 2011
Matrix
Od dokładnie dwóch dni żyję w matrixie. Tak mogę określić stan w jakim ja i większość moich znajomych z pracy podchodzimy do zmiany starego biura na nowe. Jest jakby nierealne, nierzeczywiste, nie nasze, wyjęte spoza świata.
Czy nowe znaczy lepsze? Dziś odpowiadam nie. Nowe jest za jasne, za duże, za surowe, za nowe! Brak tam ciepła, przytulności, brak tego, co przez klika ładnych lat gościło w naszej starej przestrzeni. Brak intymności, swojego miejsca, swoich kątów, korytarzy, zakątków no i ludzi, których codziennie się tam mijało - na schodach, na recepcji... Dziś na moim piętrze nie ma moich ludzi, z którymi byłam zżyta przez długi czas. Nie ma Pedra, który codziennie wyciągał mnie na kawę i chował mi smycz do mikrofali, nie ma Wioli, z którą robiłyśmy toaletowe schadzki w ramach wymiany myśli, zwierzeń i wzajemnego pocieszania się w chwilach trudnych; nie ma Agi z drugiej części korytarza, którą można było spotkać przy xero albo na intensywnych rozważaniach naszej kobiecej psychiki w moim dawnym kąciku, w którym to miałyśmy możliwość spokojnie porozmawiać.
Moja układanka się rozleciała na kawałki, od nowa muszę zbudować mój biurowy świat, a co jeśli ja tak nie chcę? Odpowiedź jest zbyt prosta. Nie ma takiej opcji.
Nie czuję, że to jest moje miejsce do pracy, nie umiem się tam odnaleźć i pracować tak jak zawsze pracowałam. Nie mam za bardzo możliwości
urządzenia się tam po swojemu, bowiem nie ma tam nawet miejsca na przywieszenie mojej tablicy korkowej.. ech..
Wiem.. pisałam ostatnio o zmianie jaką jest nowe miejsce, a do każdej zmiany trzeba się przyzwyczaić. Proces adaptacji będzie jednak trwał trochę dłużej niż zazwyczaj. Muszę włączyć tryb pozytywnego myślenia, co w moim przypadku nie jest takie proste ;) Zaczynam od odliczania do urlopu! :)
Change; we don’t like it, we fear it, but we can't stop it from coming. We either adapt to change or we get left behind..
czwartek, 20 października 2011
Przeprowadzka
Po 6 latach przyszło mi pożegnać się z miejscem, w którym spędziłam i przeżyłam wiele niezapomnianych chwil. Lepszych i gorszych, takich, które zapamiętam na zawsze i takich, którymi chwalić się nie wypada. Tu rozpoczęłam moją pierwszą i obecną pracę. Uczyłam się, szłam coraz wyżej, odbierałam wyróżnienia, zyskałam wiele bliskich mi osób, z wieloma nauczyłam się żyć w minimalnej tolerancji ;) Achh.. Mam sentyment i mieć go będę. Droga Bitwy brakować mi Ciebie będzie!!
Wydaje się, że praca w nowoczesnej firmie w dobie elektroniki, maili, laptopów, komórek nie generuje obłożenia szaf i biurek papierem. Hmmm, jak przyszło się spakować okazało się, ile nagromadziło się przez ten czas. Oczywiście sporo poszło do kosza, ale wiele pudeł czeka przewóz do nowej siedziby.
Od jutra nowe biuro. Inne, jeszcze bardziej nowoczesne i chyba mocniej skomplikowane. Tu dopiero wkracza XXI wiek :) Podobno każda zmiana to zmiana na lepsze. A proces przygotowania do zmiany jest dłuższy niż jej zaakceptowanie. Traktuję to więc, jako nowe miejsce i kolejne wyzwanie. Jak to zawsze bywa w korporacji ciekawość nowego miesza się z niezadowoleniem z nowego :) Jutro pierwsze koty za płoty!
Wydaje się, że praca w nowoczesnej firmie w dobie elektroniki, maili, laptopów, komórek nie generuje obłożenia szaf i biurek papierem. Hmmm, jak przyszło się spakować okazało się, ile nagromadziło się przez ten czas. Oczywiście sporo poszło do kosza, ale wiele pudeł czeka przewóz do nowej siedziby.
Od jutra nowe biuro. Inne, jeszcze bardziej nowoczesne i chyba mocniej skomplikowane. Tu dopiero wkracza XXI wiek :) Podobno każda zmiana to zmiana na lepsze. A proces przygotowania do zmiany jest dłuższy niż jej zaakceptowanie. Traktuję to więc, jako nowe miejsce i kolejne wyzwanie. Jak to zawsze bywa w korporacji ciekawość nowego miesza się z niezadowoleniem z nowego :) Jutro pierwsze koty za płoty!
poniedziałek, 17 października 2011
Małgorzaty
Dziś są moje imieniny. Mało kto o nich wie, mało kto o nich pamięta. Nie mam z tym większego problemu. W skrócie ten, kto wiedzieć powinien - wie i pamięta :)
Trochę antropologii o moim imieniu, źródło- http://www.znaczenieimion.org
Trochę antropologii o moim imieniu, źródło- http://www.znaczenieimion.org
Imię Małgorzata wywodzi się z Grecji i oznacza 'perłę'.
Liczbą, która przypisana jest imieniu Małgorzata jest liczba 6, która symbolizuje osobę żyjącą w harmonii z przyrodą i innymi ludźmi, osobę spokojną i bezkonfliktową, która szybko potrafi przystosować się do otoczenia,w którym przebywa. Planetą jaką przypisano imieniu Małgorzata jest emanujący blaskiem Księżyc, taka właśnie również jest i Małgorzata - bije od niej blask i optymizm. Znakiem zodiaku dla imienia Małgorzata jest spokojny Rak.
Osoba nosząca imię Małgorzata jest osobą spokojną i cierpliwą. Nigdy nie rzuca się z motyką na wiatr, ale wytrwale czeka na to, co przyniesie jej los. Nie wybija się ponad innych, siedzi w zaciszu i nie ukazuje swoich ukrytych talentów. Nie lubi być w centrum uwagi - jest jak perła ukryta w muszli. Otaczają się ludźmi lecz są to tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina. Małgorzaty są świetnymi żonami i matkami. Potrafią stworzyć ciepły i kochający dom, nawet w trudnych warunkach. Małgorzaty żyją w swoim małym świecie, rzadko w ogóle wychodzą z domu - są strasznymi domatorkami. Świetnie potrafią zrozumieć ludzi, szczególnie kobiety. Lubią zajmować się sztuką oraz domem - świetnie gotują i przyrządzają ciasta. Potrafią czerpać z życia każdą nawet najmniejszą i najbardziej ulotną chwilę. Są optymistkami w każdym calu - nawet w najgorszym dopatrują się pozytywnych aspektów. Potrafią wysłuchać i dobrze doradzić, w ich otoczeniu można czuć się bezpiecznie.
Liczbą, która przypisana jest imieniu Małgorzata jest liczba 6, która symbolizuje osobę żyjącą w harmonii z przyrodą i innymi ludźmi, osobę spokojną i bezkonfliktową, która szybko potrafi przystosować się do otoczenia,w którym przebywa. Planetą jaką przypisano imieniu Małgorzata jest emanujący blaskiem Księżyc, taka właśnie również jest i Małgorzata - bije od niej blask i optymizm. Znakiem zodiaku dla imienia Małgorzata jest spokojny Rak.
Osoba nosząca imię Małgorzata jest osobą spokojną i cierpliwą. Nigdy nie rzuca się z motyką na wiatr, ale wytrwale czeka na to, co przyniesie jej los. Nie wybija się ponad innych, siedzi w zaciszu i nie ukazuje swoich ukrytych talentów. Nie lubi być w centrum uwagi - jest jak perła ukryta w muszli. Otaczają się ludźmi lecz są to tylko najbliżsi przyjaciele i rodzina. Małgorzaty są świetnymi żonami i matkami. Potrafią stworzyć ciepły i kochający dom, nawet w trudnych warunkach. Małgorzaty żyją w swoim małym świecie, rzadko w ogóle wychodzą z domu - są strasznymi domatorkami. Świetnie potrafią zrozumieć ludzi, szczególnie kobiety. Lubią zajmować się sztuką oraz domem - świetnie gotują i przyrządzają ciasta. Potrafią czerpać z życia każdą nawet najmniejszą i najbardziej ulotną chwilę. Są optymistkami w każdym calu - nawet w najgorszym dopatrują się pozytywnych aspektów. Potrafią wysłuchać i dobrze doradzić, w ich otoczeniu można czuć się bezpiecznie.
Hmm sama nie wiem, co sądzić na ten temat :) Zgadza się i nie zgadza, tak więc milknę pozostawiając znawcom mojej osoby opinię w kwestii znaczenia imienia. Tymczasem czas zmienić wodę w kwiatkach od bliskich (wszystkie się do zdjęcia nie zmieściły) ;)
piątek, 14 października 2011
Spóźniony prezent
Dostałam spóźniony prezent urodzinowy od moich współpracowników. Już się nie spodziewałam.. bo jak większość już wie, moi koledzy i koleżanki nie stanęli na wysokości zadania w dniu mojego święta. Chyba jednak wszystkim zrobiło się totalnie głupio, kiedy po 5 dniach od moich urodzin to ja zorganizowałam dla Kartofla urodzinowy prezent, z którego był bardzo zadowolony i cały dzień przeżywał jaki ma wspaniały zespół. Nie ma za co.. ;)
Do mojego najukochańszego elektronicznego gadżetu - iPoda firmy Apple dostałam specjalną sportową nakładkę, która mierzy wszystko co możliwe, czas, dystans, kalorie, dopasowuje muzykę do treningów. Achh jestem w swoim żywiole!
Jednak do przetestowania mojego nowego gadżetu muszę chwilę zaczekać chociażby dlatego,że coś drapie mnie w gardle no i mam rodzinny weekend, bo są imieniny mojej babci. Odkładam to na przyszły tydzień, aby wrócić do sportu pełną parą, bo ostatnio troszkę się opuściłam, oops ;)
I ♥ Adele
Kolejna niesamowita piosenka Adele, jedna z moich ulubionych na płycie :)
"Someone like you" posłuchajcie:
poniedziałek, 10 października 2011
Wybory
Dziś wybory do Parlamentu.
Jestem Obywatelką, której nie są obce losy kraju i ludzie, którzy nim rządzą. Dlatego mówię wszystkim - idźcie na wybory!
Chyba nie było jeszcze partii politycznej, która spełniła wszelkie przedwyborcze obietnice i nie zasiała ziarnka niepewności, a nawet i złości na wcześniej oddany głos. Mimo to warto zawsze i wszędzie! Lepiej mieć pretensje do siebie, niż do innych, którzy wybrali w naszym imieniu :)
sobota, 8 października 2011
Domowy relaks
Za mną jeden z cięższych tygodni jeśli chodzi o pracę. Być może ze względu na samopoczucie, nastrój i szalejące hormony pewna osoba dała mi się tak we znaki, że cały tydzień ciągnął się za nią mówiąc bez ogródek jak smród! Tą niemiłą sytuację wraz z robieniem mi czarnego PRu, jak się potem okazało niesłusznego bardzo mocno przeżyłam i chodziłam poddenerwowana jak nigdy. Nawet w moje urodziny nie obyło się bez dziwnych uwag na małym spotkaniu. Niewiele brakowało, aby moje granice pękły..
Ale dość już o tym! Okropnemu babsku mówię nie i przechodzę dalej. W związku z powyższym cały dzisiejszy dzień nie robiłam za wiele i spędziłam go z moimi rodzicami. Nie czułam się najlepiej, aby iść poćwiczyć, więc nie zmuszałam się do tego, aby nie pogorszyć swojego stanu.
Na urodzinowy obiad w domu nie było w tygodniu za bardzo czasu, więc dzisiaj razem z Mamą rządziłyśmy w kuchni i przygotowałyśmy przepysznego kurczaka curry z ryżem. Do obiadowej uczty, oczywiście zbyt wielkiej, kto by zjadł taką porcję?! wypiliśmy greckie wino, które przywiozłam dość dawno z Krety.
Wspólny posiłek, dobre winko i długie, ciekawe oraz śmieszne rozmowy były takim sympatycznym dopełnieniem tego sobotniego dnia. Jak nigdy taki rodzinny dzień bardzo pomógł mi się zrelaksować i nacieszyć kontaktem z bliskimi .
Na koniec dnia postanowiłam nadrobić blogowe zaległości oraz pokazać Wam moje urodzinowe tulipany, które dostałam od Babci - dokładnie 28 sztuk :)
Ale dość już o tym! Okropnemu babsku mówię nie i przechodzę dalej. W związku z powyższym cały dzisiejszy dzień nie robiłam za wiele i spędziłam go z moimi rodzicami. Nie czułam się najlepiej, aby iść poćwiczyć, więc nie zmuszałam się do tego, aby nie pogorszyć swojego stanu.
Na urodzinowy obiad w domu nie było w tygodniu za bardzo czasu, więc dzisiaj razem z Mamą rządziłyśmy w kuchni i przygotowałyśmy przepysznego kurczaka curry z ryżem. Do obiadowej uczty, oczywiście zbyt wielkiej, kto by zjadł taką porcję?! wypiliśmy greckie wino, które przywiozłam dość dawno z Krety.
Wspólny posiłek, dobre winko i długie, ciekawe oraz śmieszne rozmowy były takim sympatycznym dopełnieniem tego sobotniego dnia. Jak nigdy taki rodzinny dzień bardzo pomógł mi się zrelaksować i nacieszyć kontaktem z bliskimi .
Na koniec dnia postanowiłam nadrobić blogowe zaległości oraz pokazać Wam moje urodzinowe tulipany, które dostałam od Babci - dokładnie 28 sztuk :)
piątek, 7 października 2011
Urodziny
Dziś są moje urodziny.
W czwartek 6 października 1983 roku o godzinie 14.40 w Szpitalu Praskim przyszłam na świat jako 8 miesięczny wcześniak. Kiedy to minęło pytam sama siebie z lekką zadumą. Tak, dzień urodzin jest dla mnie zawsze pełen refleksji nad kolejnym rokiem mojego życia. Coś się kończy, coś się zaczyna. Pozamykałam w myślach wszystkie ważne chwile ostatniego roku, zarchiwizowałam je w moim sercu w formie wszelkich wspomnień i zrobiłam miejsce na nowe doznania, przygody, wydarzenia i osoby jakie zagoszczą w moim życiu w tym nadchodzącym roku.
Dziś zaczął się 28 rok mojego bytu w tym dziwnym świecie.
Lubię dzień swoich urodzin. Staram się zawsze wyglądać dobrze, czuć się wyjątkowo i nie pozwolić, aby ktoś lub coś zepsuło mi nastrój. Tak było i dzisiaj. Ubrana w nową sukienkę, pachnąca słynną Lolitą z torbą przysmaków szłam do pracy z nadzieją na dobry i spokojny dzień. Oczywiście ten dzień nie do końca taki był.. ale nie o tym teraz.
Moje ciasto czekoladowe i rożki z dżemem z ciasta francuskiego rozeszły się jak świeże bułeczki. Do przedpołudniowej kawy połączenie tego zestawu było istnym strzałem w dziesiątkę.
W tym dniu, oprócz najbliższych pamiętało o mnie bardzo wiele osób. Telefony, maile, osobiste życzenia, uściski i całusy towarzyszyły mi od rana. Wypełniło to moje wnętrze bardziej niż wszystkie piękne prezenty, które również dzisiaj dostałam, za które bardzo dziękuję!
Data moich urodzin podobno jest astrologicznie dobrą datą, ma wiele ciepłych, bo okrągłych cyfr. Zodiakalna Waga, wyjątkowo horoskop dobrze oddaje obraz mojej osoby. Mam nadzieję, że astrologia, los, przeznaczenie, cokolwiek co rządzi tym światem i mną, co gdzieś podpowiada, motywuje i zmusza do działania przyniesie mi w kolejnym roku wiele pięknych i niezapomnianych chwil, spełni choć garstkę marzeń i da tą radość z życia, którą w takim dniu za rok będę znów mogła celebrować.
Sto lat dla mnie dziś!
W czwartek 6 października 1983 roku o godzinie 14.40 w Szpitalu Praskim przyszłam na świat jako 8 miesięczny wcześniak. Kiedy to minęło pytam sama siebie z lekką zadumą. Tak, dzień urodzin jest dla mnie zawsze pełen refleksji nad kolejnym rokiem mojego życia. Coś się kończy, coś się zaczyna. Pozamykałam w myślach wszystkie ważne chwile ostatniego roku, zarchiwizowałam je w moim sercu w formie wszelkich wspomnień i zrobiłam miejsce na nowe doznania, przygody, wydarzenia i osoby jakie zagoszczą w moim życiu w tym nadchodzącym roku.
Dziś zaczął się 28 rok mojego bytu w tym dziwnym świecie.
Lubię dzień swoich urodzin. Staram się zawsze wyglądać dobrze, czuć się wyjątkowo i nie pozwolić, aby ktoś lub coś zepsuło mi nastrój. Tak było i dzisiaj. Ubrana w nową sukienkę, pachnąca słynną Lolitą z torbą przysmaków szłam do pracy z nadzieją na dobry i spokojny dzień. Oczywiście ten dzień nie do końca taki był.. ale nie o tym teraz.
Moje ciasto czekoladowe i rożki z dżemem z ciasta francuskiego rozeszły się jak świeże bułeczki. Do przedpołudniowej kawy połączenie tego zestawu było istnym strzałem w dziesiątkę.
W tym dniu, oprócz najbliższych pamiętało o mnie bardzo wiele osób. Telefony, maile, osobiste życzenia, uściski i całusy towarzyszyły mi od rana. Wypełniło to moje wnętrze bardziej niż wszystkie piękne prezenty, które również dzisiaj dostałam, za które bardzo dziękuję!
Data moich urodzin podobno jest astrologicznie dobrą datą, ma wiele ciepłych, bo okrągłych cyfr. Zodiakalna Waga, wyjątkowo horoskop dobrze oddaje obraz mojej osoby. Mam nadzieję, że astrologia, los, przeznaczenie, cokolwiek co rządzi tym światem i mną, co gdzieś podpowiada, motywuje i zmusza do działania przyniesie mi w kolejnym roku wiele pięknych i niezapomnianych chwil, spełni choć garstkę marzeń i da tą radość z życia, którą w takim dniu za rok będę znów mogła celebrować.
Sto lat dla mnie dziś!
poniedziałek, 3 października 2011
Niedzielnie z Dear
Dziś przyjechała do mnie Dear. Przedurodzinowo :) Zawsze widzimy się w nasze wspólne święta, ale w tym roku z przyczyn zawodowych niestety nie będzie to możliwe. Korzystając z okazji wolnej kartki w kalendarzu, a dokładnie z połowy kartki ;) przyjechała do mnie na ten kawałek pięknej niedzieli. Pogoda dopisała, było słonecznie choć rześko, zrobiłyśmy sobie spacer po moim parku, a następnie nadrabiałyśmy plotki i urodzinowe życzenia i prezenty :)
Oto piękne i ukochane słoneczniki, jakie rozweseliły moją sypialnię. Dziękuję Słońce! Pozostałe piękne prezenty niech pozostaną moją i Stańczaki tajemnicą ;)
W ten dzień musiało być smacznie, pachnąco i wykwintnie. Był świeży biszkopt z jabłkami, rogaliki z ciasta francuskiego, jagodowe delicje, słynne różowe pianki, kawa z cukrem cynamonowym, ananasowe Bacardi i tym razem słodki Tokaj! Jak uczta, to uczta! Nie będę już mówić o obiedzie, po którym czułyśmy się jak dwa baloniki.. :)
To był niesamowicie przyjemny dzień!! Dziękuję Dear, że przyjechałaś mimo, że uwieczniłam Twoje biznesy przez telefon ;) Buuuuuziaki! :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)