piątek, 9 marca 2012

Jestem, żyję i wracam!

Wszystkie moje czytelniczki i czytelników, jeśli wśród zacnych osób tu zaglądających są panowie przepraszam za moją bloggową niedyspozycję. Sprawy mieszkaniowe, kredytowe, rozwojowe i emocjonalne, tzw. całokształt osiągnął w ostatnim czasie apogeum i się zaniedbałam zarówno wobec samej siebie jak i wobec innych. Jednak jestem, bo żyję i przestać pisać póki co nie zamierzam :)
 

Usprawiedliwiam się zatem po kolei, jednak w skrócie, karty zostawiam w połowie zakryte :)
Podpisanie umowy kupna mieszkania to mały pikuś w stosunku do spraw formalnych. Ech,  to dopiero przygoda absorbująca w najmniejszym detalu, o czym na pewno odrębnego posta napiszę dla wszystkich obdarzonych przez banki, aby współdzielić ich ból i dla wszystkich nieświadomych, aby pokazać, z czym to się je.
Poza tym spełniam marzenie mojego Taty, które poniekąd stało się w ostatnim czasie moim największym priorytetem w związku z nabytym M. A mianowicie robię prawo jazdy! 
Walczę z pokusami zakupowymi włączając w sobie tryb oszczędzania na najwyższym obrocie (oprócz espadrylek ;) ), ale nie walczę i tu przyznaję się wszystkim z pokusami jedzeniowymi. Nie chcę, aby ten blog stał się miejscem, w którym jak sinusoida cieszę się, że spadło 3kg, a w kolejnych narzekam, że przybyło. Jednak niesamowite jest zachowanie  organizmu wobec przemian i przeżyć jakie zachodzą w życiu człowieka. Postanowiłam się temu przyjrzeć i wnioskami się podzielę.
I to dziś byłoby na koniec. A w kolejnych postach postaram się uzupełniać moje goniące myśli jednocześnie radując tych, którzy tutaj zaglądają regularnie! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz