niedziela, 18 września 2011

Śliwki my love!

Jestem śliwkarą! Uwielbiam śliwki węgierki. Upodobanie, miłość totalną, smak i pragnienie ich kosztowania na przełomie lata i jesienni wyssałam z mlekiem matki. Nie mogę przejść obok nich obojętnie, słodkie, rozpływające się w ustach, czasem cierpkie, czasem przejrzałe... tak! tylko tak smakuje polska śliweczka! mmmniam!

Żeby nie było, że tylko świeże to uwielbiam również śliwki w occie i nie wyobrażam sobie bez nich żadnych świąt, idealne do mięsa pieczonego, schabów, karkówek, pasztetów. Niepowtarzalny smak i rodzaj dodatku.
Nie będę nic mówić o świeżym cieście ze śliwkami, albo lepiej śliwkach w czekoladzie :) To ostatnie z dzieciństwa pamiętam jako wielki luksus, to jak pomarańcze, które były w domu raz do roku w skromnej ilości. Kto by wtedy pomyślał, że będą na wyciągnięcie ręki w każdym sklepie.

 A na koniec powidła ze śliwek mojej Mamy. Nie ma nic lepszego do naleśników, czy do świeżego rogalika, albo do białego sera. Czasem same, czasem z dodatkiem gruszki potrafią przywołać smak lata i zmienić posiłek w wykwintną ucztę.
Zrobiłam komuś smaka? Nie będę przepraszać, tylko zapraszam do smakowania śliwek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz