Z wielkimi apetytami zajadałyśmy kurczaka z suszonymi pomidorami polędwicę z camembertem. Do tego miodowy Ciechan z sokiem imbirowym i malinowym wchodził nam idealnie :)
Nareszcie miałyśmy dużo czasu na wygadanie się, omówienie wszystkich spraw, na które nie starczyło nam czasu podczas rozmów telefonicznych. Na szczęście wszystkie moje prezenty się podobały ufff :) Po dość obfitym obiadku poszłyśmy podziwiać praski urok I piętra Czarnego Motyla, który nie do końca był taki praski, o czym może świadczyć fototapeta na ścianie. Kolejne piwko doszczętnie rozwiązało nam języki ;) A niektóre zdjęcia nie nadają się do publikacji :) no i fakt faktem nie mają najlepszej jakości.
Po kilku godzinach biesiadowania udałyśmy się na krótki shopping do pobliskiego CH na Wileńskiej. Niestety, ale zakupy Dear miały tylko i wyłącznie formę przywitania nowego dziecka na świecie - słynny Puzzel urodził dziewczynkę ;) Po tym jak Dear pognała na 2gą zmianę do pracy (po 2 dużych piwach chciałabym to zobaczyć!) ja poszłam na małą rundkę po sklepach z ciuchami i wyszłam usatysfakcjonowana, ale z mniejszym stanem konta po ostatniej wypłacie.. Ale raz się żyje, ot co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz