niedziela, 23 grudnia 2012

Choinka!

Od wczoraj stoi w moim małym królestwie. Żywa, pachnąca, kłująca, a w zasadzie to on - bo świerk, choć i tak zawsze będzie ona - choinka i tak pozostanie!
uchać się nie chciała, przewracała, kiwała, przechylała, w końcu po wielu podchodach stoi prosto. Kolorowa, błyszcząca, migocąca w blasku światełek i brokatowych ozdób na bombkach. Mogę uznać święta za rozpoczęte :)




Taką piękną bombkę znalazłam w jednym ze sklepów. W kształcie dużej kropli z okienkiem, w środku którego jest żłobek. Ze szkła pokrytego złotą farbą jest Maryja, Józef a po środku leży Maleństwo. Jest wyjątkowo pięknie ozdobiona na zewnątrz, a zdjęcie niestety nie oddaje jej pełnego uroku. Przyznaję bez bicia, że miała być w pierwszej kolejności na prezent, ale koniec końców została ze mną. Idealna na choinkę, albo jako ozdoba do postawienia w bezpiecznym miejscu.
 
W tym roku królową uwagi były lampki choinkowe.Postanowiłyśmy (nie)rozsądnie z moją Mamą porozdzielać kolory na dwóch sznurach lampek, aby było bardziej kolorowo - miało to na celu pomieszanie kolorów, które na tych dwóch sznurach były jedno i dwukolorowe. Skończyło się tak, że żadne się nie paliły, a palce od przekładania tych drobnych lampeczek były zdarte prawie do krwi. Docelowo naprawiłam jedne, na nowo przekładając uprzednio przełożone lampki. Zadziałało tak, że drugie świeciły jak się stawało obok choinki, a następnie gasły :) Pierwsza skapitulowała Mama, chrzcząc lampki soczystym komplementem ;) Po wielu próbach przekładania lampek, w końcu zadziałały. Przez pół godziny leżały bez ruchu, następnie z powrotem trafiły na choinkę, świecą do teraz. NIGDY, ale to NIGDY więcej takich zabaw! 
Serdecznie nie polecam! ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz