niedziela, 14 października 2012

Powrót do Formy

Ostatnie tygodnie, a zwłaszcza dni w pracy nie należały do najłatwiejszych. Odkąd jedna połowa zespołu została oddelegowana do pracy przy projekcie rangi ważnej to druga połowa (czyli ja) zanotowała powrót do przeszłości, czyli zmagań ze wszystkim w trybie jednoosobowym. Często śmiejemy się, że niedługo będziemy umawiać się na mieście, nie jest to taki najgorszy pomysł, bo ostatnio toczymy zawodowe i osobiste walki z innymi i z samymi sobą. 

W związku z tym, że najlepszym sposobem na wysiłek psychiczny jest wysiłek fizyczny, no i nie ukrywając troszkę zapomniałam, jak to jest z bólu nie móc się poruszać postanowiłam wrócić do formy.
 

Odkąd mój KLUB zaczął walczyć z konkurencją, która powstała nieopodal bardzo wiele się zmieniło, oczywiście na plus. Nowe sprzęty, nowy wystrój, nowi pracownicy. Aż chce się iść i spędzić czas w takim otoczeniu. Jest tylko jeden minus - ilość ludzi i brak wolnego sprzętu do ćwiczeń, kto by pomyślał, że taka zmiana jest możliwa po ostatnio widzianych przeze mnie pustkach. 
 
Od tygodnia za mną pięć treningów - około 20 km na bieżni, kilkadziesiąt minut na orbitreku, setki brzuchów i ćwiczeń na górne i dolne partie ciała. Do tego w miarę regularne posiłki, zero podjadania, słodyczy, zapychaczy, waniliowych szejków i innych takich. 

Oby tak dalejwię sobie i trzymam się obietnicy utrzymania intensywności treningów do końca października. 

Póki co walczę z bólem każdego mięśnia na moim ciele, krocząc bardzo powolnie i lekkim ruchem sierocym ;) Zakwasy dają o sobie znać, a ja jestem dla nich bezlitosna. Bo niemożliwe jest możliwe, czego przykład dałam sama sobie klika lat temu. Kto zna, ten wie ;))
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz