niedziela, 12 sierpnia 2012

Kierowcą Być

Okazało się dla mnie jednym z największych wyzwań, z którym borykam się do dziś. Kiedy posiadanie prawa jazdy zabłysnęło w mojej świadomości jako ogólna, nieprzymuszona chęć, potrzeba, jakkolwiek to ująć nie zastanawiałam się, co będzie jak już będzie.. bo do tego czasu miało upłynąć duuuużo mierzonego chyba w innej czasoprzestrzeni czasu. To było na przełomie stycznia/lutego tego roku.


Chcieć to móc! Po trudach ruszania, puszczania sprzęgła, rozumienia mechanizmu zmiany biegów i płynnego kręcenia kierownicą przyszedł czas na stabilność jazdy z szyldem dumnej Lki, który nie raz pokazywał mi - swieżakowi uczącemu się, gdzie raki zimują. Nie było zlituj, trąbili, wyprzedzali, wymuszali pierwszeństwo. Byli też mili, żeby nie było, że nie - zwłaszcza panowie, a niech im tam ;) Szkoła jazdy to szkoła na trasie, nie w komputerze przy rozwiązywaniu pytań testowych.
I nagle nastał dzień radosny, piękny i gorący, pachnący Łempicką, w kolorowe kropeczki - do dziś pamiętam co miałam na sobie i jakiego cienia na powiekę użyłam! I bach i prawo jazdy wydane i bach prezent w postaci pięknej mej, wspaniałej granatowej Toyotki i bach dowód rejestracyjny czasowy i bach dowód rejestracyjny tzw. twardy i bach nastała nowa czasoprzestrzeń. Jest sierpień. JAK?! Na parkingu niedaleko domu stoi samotna przez większość czasu moja samochodowa lepsza połowa, do której do dziś dnia czuję respekt ogromny. I drogi są te same, przepisy są te same, samochody na około te same, ale ja nie czuję się tak samo. Stres i drganie lewej stopy towarzyszy mi do dziś kiedy mam samodzielnie wsiąść i jechać przed siebie. Jak to możliwe pytam siebie i walczę maniakalnie wręcz z pokonaniem strachu przed innymi uczestnikami ruchu. To dziś brakuje mi tej Lki na dachu, która dawała mi odwagę i mojej instruktorki, która jak komar bzyczała mi nad uchem. Jest inaczej, bo inna jest odpowiedzialność za to co moje, za to, że tylko i wyłącznie ja jestem sobie kowalem losu w mojej pięknej markowej puszcze na czterech kołach. Nie mam wpływu na innych oszołomów, mam wpływ na siebie stąd jeżdzę jak baba - wolno, choć na odcinkach bezpiecznych, jak ja to mawiam, zdarza się i przekroczyć ciut prędkość, aby włączyć ten czwarty bieg, piątego jeszcze nie użyłam ;) parkuję jak baba - kilka razy poprawiam nim właściwie się ustawię i za dużo myślę, czyli jak prawdziwa baba za kierownicą. Mówię to z uśmiechem na ustach, bo żadnej z tych rzeczy nie żałuję, jeśli sprawiają, że JA czuję się dobrze za kółkiem. Najlepsza dieta dla mnie? Myśl o podroży samochodem, nie przełknę nic, a po wypijam hektolitry wody - wypełniacz absolutny :)

Za to co na szczęście do kluczyka i nie tylko serdecznie dziękuję. Mały różaniec z Włoch od Dear wisi przy lusterku, chińska laleczka od jednej Agi ma dać mi pewność siebie na drodze, a me imię od drugiej Agi daje jasno do zrozumienia - kto tu rządzi! :) Dziękuję !! :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz