środa, 28 marca 2012

Moc Grejpfruta

Od tygodnia postanowiłam wrócić do zdrowych nawyków żywieniowych i odbudować kondycję fizyczną. Wiem, że tydzień to bardzo mały wskaźnik czasowy, ale czuję się naprawdę lepiej i lżej jedząc zdrowiej i więcej przebywając w ruchu. Pora roku na owoce nie jest najlepsza, standardowe jabłka i banany po zimie nie należą już do wielkiej przyjemności. Pomarańcze są okropne, a mandarynkom daleko do smaku tych zagranicznych i prawdziwych, a nie będących najgorszym gatunkiem, jaki trafia do nas z importu. Postawiłam na grejpfruty, choć zawsze były dla mnie tylko gorzkie, wielkie i nic innego nie robiły tylko wykrzywiały buzię :) Jednak te, które zdobyłam na osiedlowym bazarku podobno przyjechały z Florydy ;) i smakują wybornie!! Są mięsiste, słodkie, gaszą pragnienie, zasycają. Nie dam rady zjeść całego na raz, a obieranie jest niezłym treningiem dla palców :)
 Poczytałam troszkę o mocy tego owocu i z ciekawostek: w Azji grejpfruty uznaje się za niejadalne! Poza tym zawierają 90% wody i pobudzają apetyt mimo, że często są składnikiem pastylek wspomagających odchudzanie :)) no ale może w fazie technologicznej produkcji coś się pod tym kątem zmienia, nie chcę wnikać. Źródło witaminy C, E, P, z grupy B. 
Samo zdrowie, smacznego!

sobota, 24 marca 2012

Inwestycja w Zdrowy Uśmiech

Wszystkim, którzy jeszcze nie posiadają w swoich łazienkach szczoteczki elektrycznej do zębów mówię NIE! :) Naprawdę polecam, szczerze i gorąco i sama pukam się w głowę dlaczego zwlekałam z tym zakupem tyle czasu. Po ostatniej wizycie u stomatologa, podczas której niestety moje ścisło przylegające do siebie zęby podarowały mi ubytek, który mimo, że drobny to rozprzestrzenił się na sąsiedni ząb i tym samym podarował mi podwójny rachunek (każda plomba płatna osobno) postanowiłam zwiększyć (o maksymalnie możliwą wartość) dbanie o higienę jamy ustnej, tak aby poniższy widok należał do rzadkości. Nie stresuje mnie wizyta u dentysty, gorzej z rachunkiem, który na sam koniec z bólem serca płacę, bo na czym jak na czym na zdrowych zębach mi bardzo zależy.
Elektrycznych szczoteczek do zębów na rynku jest masa, najdroższe kosztują nawet ok 500zł, ale uważam, że to lekka przesada. Producentem najlepszym wydał się nieskazitelny Braun. Po wizytach na różnych forach zdecydowałam się na poniższy model, koszt ok 70-80zł, wkłady ok 10-15zł za sztukę (starczają na ok 3 miesiące). Myją idealnie, zęby są gładkie, błyszczące i w końcu ma się wrażenie, że są porządnie umyte. Warto, dlatego polecam. Jeśli za drogo, zawsze można zażyczyć sobie na prezent :)


czwartek, 22 marca 2012

Cyrograf!

Dziś podpisałam umowę kredytową z bankiem na moje M. Formalnościom stało się zadość, podpisy złożone, serce mocniej biło - stało się! Nie ma już odwrotu od wcześniej podjętych decyzji, w oczy zajrzał lekki strach, czy dam radę, mimo odpowiednich analiz wcześniej, że dać radę powinnam móc. Inaczej jednak jest, kiedy taki dzień następuje i wiem, że to był jeden z najważniejszych momentów w moim życiu. A wszystko tak naprawdę dopiero przede mną. Do I transzy muszę spełnić trzy warunki, a potem, no właśnie.. a potem zaczynam spłacać i tak przez kolejne 30 lat. Jako osoba świadoma rynku i praw polityki pieniężnej stresuję się, ile odsetek w stosunku do wartości potrzebnej na moje M będę musiała oddać bankowi. Poza tym dodatkowe koszty jak ubezpieczenia, echh. Ale gdyby nie to, to o moim marzeniu mogłabym zapomnieć. Nie-tylko ja, reszta świata też, a przecież życie ma się tylko jedno. I tak staram się myśleć w chwilach zwątpienia i niespokojnych myśli. Gdyby ktoś potrzebował pomocy pośredników (przy rynku pierwotnym płaci za to developer) odradzam (już dziś świadomie) Home Broker, czy HB Doradcy jak ich formalna nazwa. Nie polecam! Szczegóły na priv.
Po całym dniu wrażeń pojechałam odreagować na ostatnie wolne od liczenia grosza, choć nie do końca zakupy, o których nie omieszkam napisać w kolejnych postach. Będzie ciut modowo, ale nie mogę się oprzeć, bo tyle pięknych rzeczy na około mnie :) 

środa, 21 marca 2012

Wiosna!

Przyszła troszkę szybciej niż kartka w kalendarzu oznajmująca jej 'formalny' początek. Ale najważniejsze, że jest! Uwielbiam wiosnę! To jak wszystko zaczyna budzić się do życia. Trawa się zieleni, drzewa puszczają liście, dzień jest coraz dłuższy, czuć ciepły wiatr we włosach i w końcu można założyć okulary przeciwsłoneczne, bo razi słońce :) 
Początki wiosny są jednak zdradliwe, bo bardzo szybko zrzucamy kurtki i zakładamy cienkie płaszczyki. Ranki i wieczory są jednak chłodne, a ostatnio dość mocno wiał wiatr i poczucie ciepła nie było takie jak wskazywał termometr. Na dworze pojawiły się już rolki, rowery i hulajnogi wyciągnięte z piwnic czy szaf. Chłopaki grają w piłkę, dziewczynki skaczą na skakance. Coraz więcej spacerujących, tak wiosna przyszła! A z nią tulipany, hiacynty i.. pyłki drzew. A propos wszystkim alergikom szczerze współczuję :)
Coraz więcej słońca i ciepła poprawia mój nastrój i przegania zimową melancholię. I tak mam zamiar trzymać jak najdłużej!


wtorek, 13 marca 2012

Ciotko Skajpko Czekam!!

Dziś do Polski przyleciała zza wielkiej (choć tak naprawdę mniejszej) wody Ciotka Skajpka. Z niecierpliwością czekam na znak, kiedy to po otchłani rodzinnych uścisków zadzwoni, że już jest i że w końcu się spotkamy!! :) Ciotka Skajpka rok temu postanowiła opuścić moją korporację ku wyższym celom niż stukanie w klawisze i polecieć do świata wielkiego, zasmakować, zobaczyć i zacząć od nowa. Nie widziałyśmy się hen, więc moja niecierpliwość w tym temacie sięgnęła nawet posta tutaj :)
Ciotko Skajpko wiem, że tu zaglądasz, więc informuję Cię publicznie, że tym razem nie daruję i wyciągnę na kawę, na obiad,  na plotki dłuuugie jako odległość od naszych miast. 2 tygodnie na polskiej ziemi tu dostarczenie dużo (wiem, tak się tylko wydaje, że dużo), aby klika godzin poświęcić mi, no! :) 
A teraz troszkę genezy, Ciotki Skajpki wzięły się z uwielbienia do komunikatora, którego nie muszę przedstawiać. Po wszystkich niemiecko-australijskich przygodach poznawczo-językowo-kulturowo-emocjonalnych jakie przeżyłyśmy za pomocą Skype wspólnie stałyśmy się friends forever! :) Nie ograniczam oczywiście naszej znajomości tylko do kontaktów wirtualnych, bo to byłby wielki grzech, jednak w ostatnim czasie tylko taka forma kontaktu nam pozostaje. Kończąc temat jeszcze raz powtarzam Pokoro Moja czekam!!!!!!!! :))

niedziela, 11 marca 2012

Rozbić Bank!

Tak można powiedzieć w skrócie chcąc wziąć kredyt na mieszkanie. Decydując się na kupno mieszkania zdecydowałam się na pomoc doradców, których zadaniem jest pomoc zarówno ta związana z nabyciem nieruchomości, jak i pomoc finansowa. Która pomoc ważniejsza? Tak samo, choć nad tą drugą spędza się więcej czasu i trochę więcej kosztuje emocji. Osobiście skorzystałam z doradców Home Broker.
Nie będę robić tu nadzwyczajnej reklamy. Uważam, że swoją pracę wykonują dobrze, choć było klika poślizgnięć komunikacyjnych, a prawda jest też taka, że nie wiem jak pracują inni :) Potencjalnego klienta dość ganiają oczekując szybkich decyzji, które w wiadomym temacie szybko podejmowane być nie powinny. To nie rower. No, ale jak się żyje z prowizji to każdy klient ważny na wagę złota. Plusem takich firm jest kompleksowa opieka nad osobą, która ma niedostateczną wiedzę w tym co i kiedy trzeba załatwiać.

Po złożeniu kliku wniosków kredytowych do wybranych banków przyszły decyzje wstępne. Wszystkie pozytywne, ale no właśnie z pewnym 'ale'. Gettin Bank zmniejszył moją kwotę kredytu ze względu na brak historii kredytowej, czyli: druga osoba zarabiająca tyle samo co ja, bez żadnego wkładu własnego czy oszczędności, ale z ratą na żelazko w wysokości 30zł na miesiąc byłaby dla tego banku bardziej wiarygodna niż ja. Żenua! Jak się ma drobna rzecz do domu na dziesięć rat, a rata kredytowa w o wiele większej wysokości na lat trzydzieści. No, ale jak nie to nie! Kolejnym rozczarowaniem okazał się mój bank, w którym to od wielu lat posiadam rachunek bankowy, konto oszczędnościowe i zbieram na emeryturę. ING Bank Śląski swojego własnego klienta potraktował wyższym oprocentowaniem, prowizją i ratą prawie o 200zł wyższą niż lider tego podsumowania. Miałam przyjemność być w moim banku po zaświadczenie związane z moimi finansami do kredytu i mina pani, która proponowała mi kredyt hipoteczny była bardzo mizerna, kiedy to nie omieszkałam powiedzieć o najgorszych warunkach finansowania mojego marzenia i nabijania ludzi w butelkę reklamami o tym i tamtym. Pa Ing! Deutsche Bank nadal liczy, już prawie 3 tygodnie sprawdza, czy może dać mi te wielkie miliony, o które proszę. Mimo słabości do języka niemieckiego i wielkiej nadziei na Berlin w tym roku to niemieckiej dokładności chyba podziękuję :) Zresztą ile można czekać, niedługo czas na I transzę. Liderem okazał się chyba najbardziej niedoceniony przeze mnie Pekao SA, to ten z żubrem ;) Najlepsze warunki kredytowe, do spełnienia klika wymagań, ale standardowych, tak więc teraz czekam na finalną decyzję! :)



Muszę powiedzieć uczciwie, że nie uświadamiałam sobie tego, z czym jeszcze będę musiała się liczyć biorąc kredyt. Czasem żałuję, że takich informacji nie otrzymuje się przed wypełnianiem wniosków. Kredyt to jedno, ale dodatkowo każdy kredytobiorca musi mieć ubezpieczenie na życie z tzw. cesją na kredyt. No dobrze, nie wiem czy każdy, ale ja tak. Dodatkowo do czasu otrzymania finalnego aktu własności czyli prawie przez rok wyższa rata kredytu, jako zabezpieczenie dla banku. Potem ubezpieczenie domu od wody, ognia etc. I do tej upragnionej w miarę niskiej, tj. takiej dającej szanse na przeżycie raty kredytowej dochodzi i to i tamto, że robi się z tego całkiem spora sumka. A potem czynsz, woda,  Brrrrrrrr!  
Jednak spotkałam się z głosami tzw. "życzliwych", dla których to jestem bogaczką, bowiem samodzielne wzięcie kredytu na pewno wiąże się z mega zarobkami, haha! :) Tak, przy Kartoflu za pewne są to olbrzymie kwoty, z którymi nie wiem co robić. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że w związku z kredytem swoje zawodowe finanse zostawiłam w spokoju. Nie. Zaczęłam walczyć o swoje, o wynik tej walki czekam niecierpliwie. Poza tym moje M jest poza Warszawą, bardzo blisko, ale formalnie poza i tam ceny są o wiele niższe niż w stolicy no i mam to wielkie szczęście, że mogę liczyć na pomoc moich rodziców. Myślę jednak, że ta cała "życzliwość" wynika z zazdrości związanej z krokiem ku spełnianiu marzeń i wzięcia na siebie jego ciężaru i odpowiedzialności. Jest i lęk i strach, ale jest też wielka radość, że to co upragnione i wyczekiwane już niedługo będzie moje! :)  

piątek, 9 marca 2012

Jestem, żyję i wracam!

Wszystkie moje czytelniczki i czytelników, jeśli wśród zacnych osób tu zaglądających są panowie przepraszam za moją bloggową niedyspozycję. Sprawy mieszkaniowe, kredytowe, rozwojowe i emocjonalne, tzw. całokształt osiągnął w ostatnim czasie apogeum i się zaniedbałam zarówno wobec samej siebie jak i wobec innych. Jednak jestem, bo żyję i przestać pisać póki co nie zamierzam :)
 

Usprawiedliwiam się zatem po kolei, jednak w skrócie, karty zostawiam w połowie zakryte :)
Podpisanie umowy kupna mieszkania to mały pikuś w stosunku do spraw formalnych. Ech,  to dopiero przygoda absorbująca w najmniejszym detalu, o czym na pewno odrębnego posta napiszę dla wszystkich obdarzonych przez banki, aby współdzielić ich ból i dla wszystkich nieświadomych, aby pokazać, z czym to się je.
Poza tym spełniam marzenie mojego Taty, które poniekąd stało się w ostatnim czasie moim największym priorytetem w związku z nabytym M. A mianowicie robię prawo jazdy! 
Walczę z pokusami zakupowymi włączając w sobie tryb oszczędzania na najwyższym obrocie (oprócz espadrylek ;) ), ale nie walczę i tu przyznaję się wszystkim z pokusami jedzeniowymi. Nie chcę, aby ten blog stał się miejscem, w którym jak sinusoida cieszę się, że spadło 3kg, a w kolejnych narzekam, że przybyło. Jednak niesamowite jest zachowanie  organizmu wobec przemian i przeżyć jakie zachodzą w życiu człowieka. Postanowiłam się temu przyjrzeć i wnioskami się podzielę.
I to dziś byłoby na koniec. A w kolejnych postach postaram się uzupełniać moje goniące myśli jednocześnie radując tych, którzy tutaj zaglądają regularnie! :)