niedziela, 28 sierpnia 2011

Zaległości Sierpniowe

Przyznaję, że w ostatnim czasie nie na bieżąco tu jestem i piszę. Trochę się dzieje, a jak przychodzi chwila wytchnienia to uciekam od komputera, aby zregenerować oczy.

Sierpień to mój wielki come back na siłownię, gdzie nadrabiam stracony tam czas. Biegam regularnie, ćwiczę każdy możliwy mięsień, tak, że czasami ledwo daję radę ruszać palcem następnego dnia. Niestety po jednym z intensywnych tygodni, podczas którego w tygodniu spędziłam na bieżni ponad 30 km przyszła kontuzja. Musiałam na chwilę odłożyć wysiłek i obcasy i strać się zebrać siły.
Walczę z pokusami czekoladowymi. To moja największa słabość tego miesiąca. Jak nigdy za czekoladę dałabym się pokroić. Rekompensuje mi większość smutków towarzyszących mi w tym miesiącu. Jedno jest pewne, jak nie ma jej w domu jest święty spokój, bo jak jest to zaraz znika a ja potem walczę z pokusą i kacem moralnym.

Sierpień to jeszcze czas urlopowy i większość osób, z którymi współpracuję miało urlopy i ja pozwoliłam sobie na 2 dni szaleństwa, czyli dłuższy 4 dniowy weekend. Odpoczęłam naprawdę, nie przejmowałam się totalnie niczym. To  był wspaniały oddech od pracy i porannego wstawania. Udałam się na jesienne zakupy i kupiłam wyczekiwane buty na jesień, wysokie i wygodne. Cudowne.
Poza tym postawiłam na żywe kolory tej jesieni i do mojej szafy zawędrowały kolory pomarańczowe, amarantowe, będzie żywo i kolorowo!

Wraz z powrotem do pracy, wrócili również wszyscy ci, którzy dostarczyli mi nadmiaru emocji w ostatnim tygodniu.Było naprawdę ciężko. Nie pomagało nawet słońce za oknem, Kartofel też nie pomagał, utrudniał wręcz wszystko :( Były momenty, kiedy to miałam ochotę wyjść i nie wrócić, ale zawsze wracałam na swoje miejsce, gdzie czekały mnie same ciekawe zadania.
Sierpień to również dla mnie osobisty, bardzo ważny czas wspomnień i emocji, z którymi musiałam się zmierzyć. Spojrzenie w przeszłość.. którego nie dało się zapomnieć i kolejna próba, aby zrobić krok na przód...


Dni pędzą niesamowicie. Niedawno ten miesiąc się zaczynał, a za 3 dni będzie już tylko przeszłości. Na sam koniec sierpnia zrobiło się bardzo ciepło, gorąco, parno i duszno. Odzwyczaiłam się od takiego lata,bo w tym roku nie należało do zbyt wylewnych w upały. Łapię ostatnie promyki słońca patrząc jak dzień jest coraz krótszy i tęsknię za wakacjami, których nie miałam... Wspominam i oglądam stare zdjęcia z wakacji i myślami przenoszę się właśnie tam...




niedziela, 21 sierpnia 2011

Pudrowy Róż

Ten kolor, zwany również majtkowym różem :) jest ostatnio kolorem, do którego mam totalną słabość. Zaczęło się od momentu,kiedy przyciemniłam włosy i nie wyglądam w nim bardzo blado. Tak więc choruję na biżu, na ciuchy w tym kolorze, które pomału zapełniły moją garderobę.

 


Nawet na blogu piszę w takim kolorze ;) Szukając butów na siłownię sugerowałam się wyglądem, bo kompletnie nie znam się na markach sportowych. Kiedy zobaczyłam właśnie te buciki, wiedziałam, że muszą być moje. I są i super się w nich biega:


Tak więc upodobania kolorystyczne się zmieniają, kiedyś kochałam się w brązach, szarościach i fioletach. W tym roku na pewno będą królować żywe kolory na jesień i pastele, bo długo i prędko nie przestanę się lubować właśnie w tym kolorze :)


 

wtorek, 16 sierpnia 2011

Podwójne Święto

W moim domu 15 sierpień jest wyjątkową czerwoną kartką w kalendarzu. Tego dnia moja Mama obchodzi swoje urodziny i imieniny - podwójne święto. Moja Babcia poszła na łatwiznę ;) bo nadała swoim dzieciom imiona jakie były na kartce w kalendarzu w dniu ich urodzin. Odkąd pamiętam 15 sierpień to zawsze święto kościelne i Mamy. Dwie Marie :) Co roku przyjeżdża rodzina, mimo, ze nie duża, ale zawsze robi się szum, a następnego dnia przychodzą znajomi. Oto Gwiazda:


Ci, którzy mnie znają mogą szukać podobieństw. Na pierwszy rzut oka widać, że po Mamie mam pucołowate poliki, pełne usta, ściśle ułożone ząbki i szerokie biodra.. :)

Wracając do najazdu świątecznego. W domu pachniało, piekło i szykowało się jak na prawdziwe święta. Smakołyki rozbrajały wyglądem i smakiem, a postanowienia dbania o linię poszły w siną dal. Była szarlotka, sernik na zimno z truskawkami i makowiec. Nie wiem jak to się stało, ale to ostatnie ciasto jest moim numerem jeden od ostatniego Bożego Narodzenia. Przejść obojętnie nie mogłam :)


  Do tego dobre winko i winogronka, wiśniówka kompozycji Mamy. Fiesta, że hej!



  Standardowo życzono wnuka, wnuczki, mojego szybkiego zamążpójścia. Włos mi się nb głowie jeżył. Nadal twierdzę, że spędów rodzinnych bez persenu forte czy drinka przeżyć się nie da. Raczyłam się drineczkiem i po jakiejś godzinie było mi wszytsko jedno :)
Poza tym myślę, że spokojnie otrzymałabym certyfikat zmywaczki i kelnerki, bo aby nie siedzieć i nie słuchać wywodów o moim bujnym i jakże udanym  życiu osobistym wolałam posiedzieć w kuchni i polerować kieliszki do wina, w tym swój, ale w tym przypadku dbałam o bieżące uzupełnianie zawartości.
Pod koniec miałam dość i dziękowałam, ze taki dzień jest w roku raz, za to porządnie! Dom wyglądał jak kwiaciarnia, albo jak koniec roku szkolnego. Brakło wazonów, zapachy najróżniejsze, kompozycje najdziwniejsze. Tą końcówkę lubię najbardziej :)


 

czwartek, 11 sierpnia 2011

Adele

Są takie piosenki, których można słuchać w kółko, ciągle i ciągle, jeszcze jeden i jeszcze raz. Tak właśnie mam z Adele i Set Fire To The Rain.
Pomijam fakt, że odniesienia do tekstu mam trochę osobiste, ale wręcz zakochałam się w tej piosence, posłuchajcie:
Adele: Set Fire To The Rain  

  
Generalnie polecam gorąco całą płytę Adele!



sobota, 6 sierpnia 2011

Fejsbóg

Tytuł zaczerpnęłam z jednego z rozdziałów nowej książki Katarzyny Grocholi i jej córki Doroty Szelągowskiej pt. 'Makatka' i obydwiema rękoma podpisuję się pod wszystkim co znalazło się w tym rozdziale. Dla tych co nie czytali klika słów.
 Facebook najpopularniejszy portal społecznościowy. Jeśli kogoś tam nie ma podobno nie istnieje. Lepszy niż Nasza Klasa (bez porównania), inny niż Goldenline (inny profil). Jestem tam tzn., że istnieję.
A ze mną ponad sto znajomych, ze szkolnych ławek podstawówek, liceów, studiów  różnych kierunków, z pracy, z siłowni, zewsząd. Aaa i z rodziny zapomniałabym napisać, a tu właśnie całe clue. W zeszłym tygodniu dowiedziałam się, że syn mojej chrzestnej, której nie widziałam kilkanaście ładnych lat ożenił się i będzie ojcem, skąd? z FB, bo tylko tam się "spotykamy".. z FB dowiaduję się czy ktoś już nie jest sam, a może już się rozstał, o problemach natury dziwnej, o dzieciach, które rosną i każdy ząbek, uśmiech i bączek trzeba wszem i wobec pokazać. W dobie ciągłego braku czasu mamy czas na to, aby zawsze napisać coś na tablicy, wkleić nowe zdjęcia, skomentować znajomych i słynne 'lubię to' kliknąć odpowiednią ilość razy. Wtedy już wszystko wiemy, co kto lubi, co kto słucha, gdzie kto jest.
Smutne to trochę. Zwłaszcza, kiedy spotykać się czasu nie mamy, a potem widzimy jak ktoś w tym zajętym czasie siedzi pół wieczora na FB. Na ulicy znajomy z portalu cześć nie powie, a na FB lubi nasze zdjęcia i posty. Nie jestem czynnym użytkownikiem. Kto ma wiedzieć coś o mnie, to wie. Nie obdzieram się z prywatności i własnego zdania co chwila. Owszem komentuję zdjęcia i posty innych, ale nie spędza mi to snu z powiek. Aa i blokuje niektóre "gwiazdy", które swoim natręctwem brużdżą mi moją tablicę :)
Obejrzałam film 'The Social Network' i wszystkim polecam. 


czwartek, 4 sierpnia 2011

faza REM

Ostatnio śnię, ale tak, że niejeden scenariusz filmowy mógłby się schować głęboko. Dzień w dzień, a dokładniej noc w noc moje sny mnie zadziwiają, śmieszą, a czasem nawet zatrważają. Zaczęłam się ciut interesować tematem i wyczytywać w różnych sennikach znaczenie snów. Nie wiem, czy to prawda, bo póki co nic się nie sprawidzło, a może ja oczekuję zbyt wielkiego spełnienia. 

Zacznę jednak od gdzie powstają sny.
Otóż marzenia senne jak podaje mi Wikipedia powstają w fazie REM (rapid eye movement). Wraz z długością snu rośnie czas trwania fazy REM, która pod koniec nocy zazwyczaj trwa około 40 min.
Tak więc to tu wszystko się budzi i powoduje projekcje senne tak przedziwne czasem, nierealne wręcz.
Co mi się śniło ostatnio: że ktoś mnie goni, że ja gonię, że uciekam po wielkich schodach, że schodzę ze schodów, ze czekam na windę, że jadę windą, pociąg pusty, dyrektor sprzedaży w sytuacji nieformalnej ;) Generalnie z senników wyczytuje - to zwiastun , że będzie dobrze, że  będzie źle, że trzeba uważać, że będzie szansa. Generalnie misz masz, to w końcu pytam co ma być?! 
Nie wiem czy wierzę w sny.. W mojej rodzinie jest takie przekonanie, że jak się śni małe dziecko to będzie nieszczęście, niektórym zwłaszcza mojej Mamie się to sprawdziło. To ja poproszę same miłe sny, a znaczeń szukać nie będę.

Najciekawsze ostatnie sny wraz z tłumaczeniem sennikowym z http://www.sennik.biz:

JAJKO - skuteczne planowanie sukcesu, zobaczyć wykluwające się pisklę: szczęśliwe wydarzenie rodzinne, które przyniesie poprawę sytuacji.
To czekam :) choć od razu mówię, że to nie było pisklę kury tylko jakiś stwór dziwny

CIĄŻA - Ciąża we śnie symbolizuje nowe plany i nadzieje, które dojrzewają w nas i zostaną w końcu urzeczywistnione.kobieta śniąca, że jest ciężarna: oczekuj od życia czegoś nowego, spełnią się twoje życzenia

Tak.. nie dość, że śnię, że jestem w ciąży to jeszcze czuję w tym sny ruchy dziecka. Jak to możliwe, skoro nie wiem, nie mam totalnie zielonego pojęcia jak to jest, bo nigdy w ciąży nie byłam. Do tego snu mam dziwny stosunek. Sen pojawił się w różnych odsłonach około rok temu, jak w moim życiu na nowo pojawił się K. Ale teraz K. już nie ma.. I wtedy się nic spełniło, no bo umówmy się, że takiego "życzenia",  jakie się spełniło w marcu to nie miałam i nigdy nikomu nie życzę.

Podsumowując chyba czas złapać do tych snów trochę dystansu i z przymrużeniem oka czytać te wszystkie sennikowe przypowiednie.
A teraz idę spać, dobranoc!