niedziela, 27 stycznia 2013

Money, money...

Oszczędzanie było zawsze moją mocną stroną. Nie musiałam prosić rodziców o pożyczki, u przyjaciół zaciągać długi czy składać wnioski o karty kredytowe do banków. Po prostu wiedziałam i wiem nadal, kiedy i na co mogę sobie pozwolić.
Jeśli choruję na bluzkę, która jest stosunkowo droga, wiem, ze to będzie jedyny zakup w nadchodzącym miesiącu, jeśli wychodzę ze znajomymi do restauracji, to nie kupuję u Pana Kanapki i tak dalej. Opisana sytuacja występuje od prawie roku, kiedy to stałam się (niestety) dłużniczką pewnego banku na 30 okrągłych lat. Mało kto ma dziś mieszkanie za gotówkę, w spadku, czy w formie prezentu. Mimo wszystko cieszę się, ze zapracowałam na nie sama, nie jestem nikomu za nic wdzięczna. Im bliżej urządzania się, tym większą finansową presję czuję na sobie. Przede wszystkim z powodów zdrowo-rozsądkowo-marzeniowych posiadania wnętrza mieszkania, jakie zawsze chciałam mieć. Nie mówię o złotych klamkach, ale o tym co faktycznie po głowie chodzi, o tym co od dawien dawna zaplanowane, wyśnione, upatrzone w sklepach. Zwiedzanie marketów budowlanych, sklepów z meblami różnej maści przyprawia o lekki zawt głowy. 

W związku z powyższym weszłam w tryb wzmożonego pilnowania wydatków.. i tak właśnie życie pokazało mi, jak to jest sobie po oszczędzać bardziej. Półtora tygodnia temu, po rejestrowym przeglądzie samochodu (ustawowo 99zł) padł akumulator. Szczęście w nieszczęściu, że mimo dużego stresu udało mi się po "popychu" dojechać do stacji obsługi i kupić oraz wymienić akumulator, a przy okazji wpiąć żarówkę dla światła postojowego, które to ku zwieńczeniu samochodowych przygód postanowiło się przepalić - koszt 330zł.
W ostatni wtorek przeżyłam największą dentystyczną traumę - zabieg chirurgicznego usunięcia dwóch zębów mądrości - imprezka 400zł, jak również lekarstwa, aby się szybciej zagoić i przetrwać najgorsze godzino-dni po, w kwocie 100zł.
Tak więc o to w przeciągu dosłownie pięciu dni, z mojego konta w bardzo szybkim tempie zniknął okrąglutki tysiączek. Echh.
Historia z cyklu, powiedz Panu Bogu o swoich planach.. ;)
Na szczęscie moja finansowo-oszczędzająca przezorność nie uturdniła mocno życia,  sięgnęłam do mej skarbonki. Mimo sporych - nadprogramowych wydatków, nowiutki akumulator sprawuje się na medal, a brak ósemek po woli uspokaja moją obolałą szczękę przynosząc ulgę i spokój, ze już po wszystkim
Jest dobrze! :)
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz