niedziela, 5 lutego 2012

Urlopowy Misz Masz

Ostatni tydzień odchudził mnie o 1,5 kg, a najlepszą dietą okazały się stres, zdenerwowanie i brak snu. O szczegółach mam nadzieję niedługo. Kiedy w piątek lody emocji troszkę stopniały poczułam, że weekend upłynie spokojnie. Nie do końca tak było, bo głowę miałam gdzieś hen daleko, m.in. dlatego poszłam na siłownię bez butów na zmianę i musiałam się wracać w to zimno przeokropne, jak również kupiłam żakiet wraz z przyczepką antykradzieżową, z którą mimo pikania bramek wróciłam do domu :D Dodatkowo mam wrażenie, że przy tej temperaturze moja twarz reaguje jakby było co najmniej dwa razy zimniej... Ale od początku!
W piątek rozpoczęłam zimowe ferie, które wraz z weekendem dają mi 5 dni wolnego od pracy. Postanowiłam zrobić coś dla siebie i wybrałam się do kosmetyczki, na wcześniej zdobyty w okazyjnej promocji kupon. Do wyboru miałam klika zabiegów, ale ten, na który się zdecydowałam nie mógł zostać zrealizowany ze względu na zbyt niskie temperatury. Z lekka zniesmaczona tym, że nikt mnie nie o tym uprzedził wszak nie zapisywałam się w lato tylko w zimę, z niezadowoloną miną słuchałam tego co pani kosmetyczka proponuje. Stanęło na peelingu kawitacyjnym, który miał odświeżyć mi twarz, nadać skórze zdrowszy wygląd, zetrzeć stary naskórek i złagodzić wszelkie niedoskonałości skóry, jakie na mym licu występują ;) Mimo muzyczki relaksującej, podczas której przenosiłam się z rytmów indiańskich pod wodospady i szumy łąk, wygodnego fotela, tej otoczki salonu spa nie udało mi się zrelaksować. Zabieg był całkiem przyjemny, choć prawda taka, że więcej leżenia niż pracy pani kosmetyczki, która to przy tym zabiegu wiele się nie napracowała może jakieś 10 min na całą godzinę przeznaczoną dla mnie. W sumie fajna praca ;)

Po tej spa-przyjemności za każdym razem jak wychodzę na dwór mam wrażenie, że moja twarz odpadnie. Czuję przeraźliwe zimno na policzkach, które wręcz sprawa mi ból. Zaczęłam się zastanawiać, czy byłam tak gruboskórna? czy minus 20 po prostu nie służy mojej odmłodzonej buźce, oczywiście wolę myśleć o tym drugim. Opatulona szalikiem, zawiniętym za nos, czapą i kapturem wynurzam się na dwór i przyspieszam kroku, aby dotrzeć do celu. Oby to uczucie przeraźliwego zimno minęło jak najszybciej, najlepiej, aby temperatura troszkę wzrosła tak do -10 już byłoby lepiej :)
Drugim przystankiem mojego relaksu były zakupy. Nie skorzystałam z przecen w te wyprzedaże, nie byłam na zakupach od świąt, włączyłam mega tryb oszczędzania. Ale upatrzyłam sobie żakiet i za na mową mojej kochanej Mamy, która mówiła 'no kup sobie dziecko, już nie przesadzaj z tym oszczędzaniem' pojechałam na zakupy. Dodam, że miały one miejsce po kosmetyczce, po której byłam totalnie saute, bez make up'u, z lekka czerwona i w ogóle w wyglądałam tragicznie. Z taką twarzą podobałam się sobie we wszystkim tak bardzo, że odliczałam minuty, aby wyjść z przebieralni. Ale mimo to, kupiłam upatrzony żakiet z dziany oraz fajny t-shirt w balerinki. Wszystko w Reserved i prezentuję poniżej. Cenowo przystępnie, odpowiednio 89,90 i 24,90 polskich złotych.

Jak już wcześniej wspomniałam wraz żakietem dostałam bonus w postaci zaczepki antykradzieżowej, której pani przy kasie zapomniała odpiąć, i z którą mimo pikania bramek nieświadomie wróciłam do domu. Niestety, albo stety nijak nie dało się jej zdjąć domowymi sposobami w obawie przed zniszczeniem ubrania. Tak więc czeka mnie ponowna wizyta i piszczenie bramek celem odpięcia tego dziadostwa od mojej marynareczki :)

Kończę weekend pijąc grzane wino, które zaczyna szumieć mi w głowie, a do winka nic lepszego nie ma niż domowy piernik z dużą ilością bakalii: suszonych moreli i orzechów, pyycha! Jak dobrze, że nie muszę jutro iść do pracy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz