czwartek, 23 lutego 2012

Atopowe Zapalenie Gardła

Dopadło i mnie. Od 2 tygodni chodzę lekko ciepła i pociągająca. Zaczęło się od współpracy z Kartoflem nad pewnym zadaniem, podczas którego mnie zaraził. Smarkał, kichał, gorączkował, chodził do pracy i rozsiewał zarazki. Spędziłam weekend w łóżku, wykurowałam się tak mniej więcej i przyszły.. roztopy :( Moje wszystkie buty nie są w stanie przetrzymać tego, co dzieje się obecnie za oknem. Zatęskniłam za kaloszkami, które ratowały mnie w taką pogodę.
Nie było innego wyjścia jak powiedziała moja ukochana pani Doktor niż antybiotyk. Bez tego prawdopodobnie za klika dni zostałabym uwięziona w sidłach choróbska, z którego tak łatwo wykaraskać bym się nie mogła. Tak więc łykam i ssę lekarstwa, które mam nadzieję w szybki sposób postawią mnie w pełni na nogach. Żałuję, że kolejny tydzień będę pozbawiona możliwości ćwiczeń na wysokich obrotach, które chciałam sobie zafundować na nadchodzący koniec tego tygodnia i weekend. Ech :(

wtorek, 21 lutego 2012

Moje Marzenie!

Moim jednym z największych marzeń było zawsze mieć swoje własne mieszkanie. Niniejszym mam olbrzymią przyjemność ogłosić całemu światu, że moje marzenie się spełniło!! :))) 
Stałam się właścicielką mieszkania, które to będzie (bo jeszcze nie w pełni) znajdować się w poniższej wizualizacji osiedla mieszkaniowego :) Który budynek mój? A to już zostawię dla wybranych ;) Mogę jedynie zdradzić, że widok z balkonu i okien będę miała na las :))))) Droga jest nadinterpretacją architekta, bo jest to tylko droga przeciwpożarowa, las jest bardzo blisko :) i co ważne... ze względu na rzadki gatunek kumkających tam żabek las jest pod ochroną i nie zostanie wycięty, co jaśniej znaczy - nic mi lasu nie zastawi :)
 
Moje M, to 2 pokoje z kuchnią, łazienką i balkonem. Największą radość daje mi oddzielna kuchnia, a nie aneks kuchenny, którego nie chciałam, bo mam awersje, brrrrr. Ciasne, ale własne :) Ale takie ciasne wcale nie będzie, bo całkiem spore jak na jedną osobę, która póki co będzie w nim mieszkać. 
Termin oddania mojego M to koniec tego roku :) Tak więc jest na co czekać, o czym myśleć, o czym dalej marzyć, choć już inaczej, bo w końcu marzenie się spełniło! Myślę, że przyszła wiosna będzie wyjątkowa w moim życiu!
Trudno opisać co się czuje, jak to, co kiedyś nieosiągalne, trudne i dalekie stało się prawdziwe, można dotknąć, poczuć i cieszyć się jak dziecko! :) Wiem, że przede mną długa droga, a i ta już odbyta, nie należała do najłatwiejszych. Tylko, czy sukces nie okupiony pracą i wysiłkiem smakowałby tak samo? No właśnie! :) Pełna pozytywnego myślenia czekam na decyzję kredytową i spisuję listę nowych tematów do bloga, bo teraz ich na pewno nie zabraknie! :)

niedziela, 19 lutego 2012

Ostatni Weekend Karnawału!

Dzisiaj ostatni weekend karnawału... wyjątkowo szybko w tym roku. Ostatnie tygodnie mijały jak z bicza strzelił, nie wiem jakim sposobem jest już 2ga połowa lutego. Nie dawno oczekiwałam na święta, odliczałam do północy, a tu już.. niedługo wiosna :) W tym roku przyznaję z żalem, nie bawiłam się nigdzie.. Taki totalny rozrywkowy marazm. Jednak nie roztkliwiam się na tym, bo inne i za razem ważniejsze sprawy były na tzw. tapecie i sprawiły mi o wiele większą radość niż zabawa do rana.
Z okazji ostatniego weekendu Karnawału moja Rodzicielka ukochana zrobiła domowe, własnoręczne i wyjątkowe pączki! Rosły, pachniały, a jak smakowały :) Mniam!

Porcja solidna, ale wierzcie mi - takiego pączka naprawdę można było 'poczuć' :) Nie przyznam się ile zjadłam, bo ostatnio dużego moralniaka z powodu jedzenia i braku konsekwencji dietowo-ćwiczeniowej :( Do pączków sączyliśmy żubróweczkę z sokiem jabłkowym, mmmniam i wiśniówkę również dzieła mojej Rodzicielki. Ten istny miks powalił nas do łóżek po dobranocce :) Ale jak się bawić to na całego ;) W tym wszystkim zabrakło mi troszkę domowych faworków, ale z drugiej strony nie musiałam stać i ich smażyć czasu długiego :) Uznaję karnawał za prawie zakończony!


czwartek, 16 lutego 2012

Tłusty Czwartek

Czekałam na pączka jak nigdy :) Potrzeba słodyczy skumulowała się w czasie podwyższonego hormonalnego zapotrzebowania na słodkie jak również stresu i zmęczenia. Nie jem pączków w trakcie roku. Nie są moim ulubionym dodatkiem do kawy, przekąską czy słodkim smakołykiem. Umówmy się, są tłuste, ciężkie i nie warto napychać się tak pustymi kaloriami. Ale raz w roku trzeba, aby tradycji stało się za dość :) Tak więc do kawy jak najbardziej smakowałam i wiem jedno, było smacznie, dobrze i raz w roku wystarczy!
Tłusty czwartek to nie tylko pączki, ale jednak to one stanowią najważniejsze clue tego dnia. Widziałam wielometrowe kolejki na ulicy, w pracy istne biegi do kuchni, bo przecież zabraknie.. ech :) Wszystkim smacznego i niech Wam idzie w biusty drogie Panie :))

poniedziałek, 13 lutego 2012

and the Grammy goes to... !

ADELE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nominowana w 6 kategoriach zdobyła wszystkie 6 statuetek Gammy!
Nagrody:
1.  Album Roku - 21
2. Piosenka Roku - Rolling in the Deep
3. Nagranie Roku - Rolling in the Deep
4. Najlepszy występ solo  Pop - Someone Like You
5. Teledysk Roku -  Rolling in the Deep
6. Najlepszy Album Wokalny Pop - 21

A skoro tak, posłucham jeszcze raz i jeszcze jeden!! :):)

niedziela, 5 lutego 2012

Urlopowy Misz Masz

Ostatni tydzień odchudził mnie o 1,5 kg, a najlepszą dietą okazały się stres, zdenerwowanie i brak snu. O szczegółach mam nadzieję niedługo. Kiedy w piątek lody emocji troszkę stopniały poczułam, że weekend upłynie spokojnie. Nie do końca tak było, bo głowę miałam gdzieś hen daleko, m.in. dlatego poszłam na siłownię bez butów na zmianę i musiałam się wracać w to zimno przeokropne, jak również kupiłam żakiet wraz z przyczepką antykradzieżową, z którą mimo pikania bramek wróciłam do domu :D Dodatkowo mam wrażenie, że przy tej temperaturze moja twarz reaguje jakby było co najmniej dwa razy zimniej... Ale od początku!
W piątek rozpoczęłam zimowe ferie, które wraz z weekendem dają mi 5 dni wolnego od pracy. Postanowiłam zrobić coś dla siebie i wybrałam się do kosmetyczki, na wcześniej zdobyty w okazyjnej promocji kupon. Do wyboru miałam klika zabiegów, ale ten, na który się zdecydowałam nie mógł zostać zrealizowany ze względu na zbyt niskie temperatury. Z lekka zniesmaczona tym, że nikt mnie nie o tym uprzedził wszak nie zapisywałam się w lato tylko w zimę, z niezadowoloną miną słuchałam tego co pani kosmetyczka proponuje. Stanęło na peelingu kawitacyjnym, który miał odświeżyć mi twarz, nadać skórze zdrowszy wygląd, zetrzeć stary naskórek i złagodzić wszelkie niedoskonałości skóry, jakie na mym licu występują ;) Mimo muzyczki relaksującej, podczas której przenosiłam się z rytmów indiańskich pod wodospady i szumy łąk, wygodnego fotela, tej otoczki salonu spa nie udało mi się zrelaksować. Zabieg był całkiem przyjemny, choć prawda taka, że więcej leżenia niż pracy pani kosmetyczki, która to przy tym zabiegu wiele się nie napracowała może jakieś 10 min na całą godzinę przeznaczoną dla mnie. W sumie fajna praca ;)

Po tej spa-przyjemności za każdym razem jak wychodzę na dwór mam wrażenie, że moja twarz odpadnie. Czuję przeraźliwe zimno na policzkach, które wręcz sprawa mi ból. Zaczęłam się zastanawiać, czy byłam tak gruboskórna? czy minus 20 po prostu nie służy mojej odmłodzonej buźce, oczywiście wolę myśleć o tym drugim. Opatulona szalikiem, zawiniętym za nos, czapą i kapturem wynurzam się na dwór i przyspieszam kroku, aby dotrzeć do celu. Oby to uczucie przeraźliwego zimno minęło jak najszybciej, najlepiej, aby temperatura troszkę wzrosła tak do -10 już byłoby lepiej :)
Drugim przystankiem mojego relaksu były zakupy. Nie skorzystałam z przecen w te wyprzedaże, nie byłam na zakupach od świąt, włączyłam mega tryb oszczędzania. Ale upatrzyłam sobie żakiet i za na mową mojej kochanej Mamy, która mówiła 'no kup sobie dziecko, już nie przesadzaj z tym oszczędzaniem' pojechałam na zakupy. Dodam, że miały one miejsce po kosmetyczce, po której byłam totalnie saute, bez make up'u, z lekka czerwona i w ogóle w wyglądałam tragicznie. Z taką twarzą podobałam się sobie we wszystkim tak bardzo, że odliczałam minuty, aby wyjść z przebieralni. Ale mimo to, kupiłam upatrzony żakiet z dziany oraz fajny t-shirt w balerinki. Wszystko w Reserved i prezentuję poniżej. Cenowo przystępnie, odpowiednio 89,90 i 24,90 polskich złotych.

Jak już wcześniej wspomniałam wraz żakietem dostałam bonus w postaci zaczepki antykradzieżowej, której pani przy kasie zapomniała odpiąć, i z którą mimo pikania bramek nieświadomie wróciłam do domu. Niestety, albo stety nijak nie dało się jej zdjąć domowymi sposobami w obawie przed zniszczeniem ubrania. Tak więc czeka mnie ponowna wizyta i piszczenie bramek celem odpięcia tego dziadostwa od mojej marynareczki :)

Kończę weekend pijąc grzane wino, które zaczyna szumieć mi w głowie, a do winka nic lepszego nie ma niż domowy piernik z dużą ilością bakalii: suszonych moreli i orzechów, pyycha! Jak dobrze, że nie muszę jutro iść do pracy :)

piątek, 3 lutego 2012

Minus 20!

Od kliku dni panuje przeraźliwy mróz! Minus 10, 15, 20.. a wczoraj wieczorem minus 22!
 
Poranne wyjście na dwór nie należy do najprzyjemniejszych, oczekiwanie na autobus, opóźnioną kolejkę i znowu walka z klimatyzacją w pracy.. bezcenne.
Odgrzebałam najgrubsze buty zimowe, niezbyt ładne, ale nie 'ładność' teraz się liczy, podwójne rękawiczki, grube skarpetki i kilka warstw, aby było cieplej. Bo co jak co, ale rajstopom pod spodnie mówię stanowcze NIE!! :)
                                       source: reserved.com.pl
Gdyby nie przymus wyjścia z domu byłoby znaczniej przyjemnie, bo widok zza okna w taki mróz jest naprawdę piękny. Ale już mam urlop, więc jest znacznie cieplej! :)