poniedziałek, 18 lutego 2013

Łazienka Perełka!!

Tak łatwo jest dziś iść na łatwiznę. Wystarczy odwiedzić lepszy sklep z płytkami, a miła pani czy też pan informują, że przy zakupie płytek projekt łazienki jest gratis. Nie jest to taka lukratywna propozycja, jak się wydaje. Projekt może i jest gratis, ale płytki średnio 20-25% droższe niż w przeciętnym markecie budowlanym, o ile są w nim dostępne. Wszystko kwestia wyboru. 
Może przesadziłam z tą łatwizną, ale ja bynajmniej nie skorzystałam z żadnej podobnej propozycji. Z dwóch powodów - jestem gustownie wybredną sknerą, czyli nie chciałabym płacić za coś, co kompletnie nie jest w moim stylu i mi się nie podoba. 

Łazienkę (i nie tylko) wzięłam we własne ręce i donoszę, że zaprojektowałam ją SAMA. Przeżywam to bardzo, bo otóż łazienka jest już skończona! Leżą na niej wybrane, poprzednio prezentowane płytki, w kompozycji przeze mnie wymyślonej. Zupełnie inaczej ogląda się projekt na papierze, w systemie, nawet w najlepszym 3d. Rzeczywistość - namacalna, prawdziwa ma zupełnie inny widok :) 
 Stresowałam się bardzo, z olbrzymim biciem serca otwierałam drzwi wejściowe, jak tylko zapaliłam światło wiedziałam, że to najlepsze z możliwych lekarstw na moje chore zatoki. 
Łazienka jest moją perełką, wymuskaną, 'wyprojektowaną' do bólu mózgowych zwojów :)  Jest piękna i jest na 'bogato' taka miała być, złoto, perłowo, beżowa ze srebrnymi dodatkami w postaci kranów i oświetlenia!
Poniższe zdjęcia nie oddają wiernie wyglądu łazienki na żywo, jednak póki co nie mam dobrej jakości zdć z wersji live :)
   

Łazienka została zaprojektowana w programie FelCAD, który można pobrać ze strony www i za opłatą wykupić klucz licencyjny do pełnego projektowania - gorąco polecam!
  

niedziela, 17 lutego 2013

Zwolnienie

Nie udało się oszukać przeziębienia.To raczej ono przechytrzyło mnie. Pierwsze od wielu lat zwolnienie lekarskie odnotowano na moje nazwisko. Recepta na antybiotyki, syropy i inne proszki wydana, diagnoza - ostry stan zapalny zatok, zalecenia: leżeć, leżeć i jeszcze raz leżeć. Szef zmartwiony, kazał uciekać i zdrowieć. A potem już tylko dzwonił ;)


Laptop stoi pod ścianą, schowany do torby. Telefon służbowy na dzień wyłączam, mam dość bzyczących dźwięków i sfrustrowanych "ale ja pilnie muszę mieć". Pilnie to ja mam wyzdrowieć i w związku z tym najmniejszego i najlżejszego w bajtach maila nie wyślę!

Nie umiem chorować, nosi mnie, leżałam jeden dzień, półżywa jakoś dotrwałam, ale następnego dnia to już ciężko, ile można oglądać seriale czy filmy, albo sadzić pietruszkę na wirtualnej farmie. Czeka na mnie praca domowa z angielskiego, książki, czasopisma kolekcjonowane, od kilku m-cy nie czytane. Ale na większy wysiłek umysłowy niż Grey's Anatomy nie mam po prostu siły. Słaba jestem jak listek, a jak trochę odkurzyłam, to 15min odpoczywałam. Nie jest dobrze.
 
Przychodzi taki moment, że się po prostu wie, że nie da się dłużej udawać, że jest ok i wdzięcznie odpisywać na maile pod kocem, z temperaturą i w towarzystwie pudełka z chusteczkami. Spowodowałam fochy w pracy, gdyż ostatnio często mnie nie ma - urlop wypoczynkowy vs urządzanie się, wykorzystuję, czyli nic nie robię. A tu jeszcze zachciało mi się zachorować, jak inni plany nadmorskich wojaży mieli. Ja też popłynęłam smarkiem pod gabinet lekarski i na sygnale odleciałam do domu. 
Trudno. 
Nikt nie jest cyborgiem, a mój cały zeszłoroczny zaległy urlop doskonale pokazuje, kto i jak uczciwie i nawet za dużo pracuje.  


środa, 13 lutego 2013

Pokoje z Widokiem

Zima w moim M. :))))





Ekspresowy Post

Permanentnie nie mam czasu, a w związku z tym blog świeci pustkami. Dopadło mnie okropne choróbsko, siedzę w domu dziś, wyjątkowo, bo prawie cały dzień :) Postanowiłam więc trochę nadrobić. Co u mnie?
Po pierwsze od ponad trzech tygodni jestem szczęśliwą posiadaczką dwóch zębów mądrości mniej. Sam zabieg chirurgiczny był jednym z najgorszych przeżyć w moim życiu, samo wyrwanie to pikuś, ale dłutowanie, szwy i krew.. nie tego oczekiwałam ;) Po tygodniu picia jogurtów przez słomkę, kurczak z ryżem smakował jak najwykwintniejsze danie.

Po drugie ilość pracy zawodowej spowodowała, że wiem jak wyglądają wszystkie panie sprzątające i jak sympatycznie pracuje się, kiedy na dworze jeszcze nie wzeszło słońce. Zakończyłam kartę mojego projektu, pod którym widnieję nie-dumnie jako kierownik projektu i czekam na akceptację tzw. góry.

Po trzecie i chyba najważniejsze od dwóch tygodni jestem posiadaczką kluczy do mojego M. Tak!!! A co więcej, od wczoraj z impetem ruszyły prace urządzeniowe. Niesamowite c wejść i zostać we własnym mieszkaniu, mimo, że pustym i białym :))

A na sam już koniec rozchorowałam się, kaszlę jak gruźlik, a mój głos, no cóż daleko mu do radiowego ;) Choruję na urlopie, bo i tak dużo rzeczy trzeba załatwiać, kupować, jeździć i organizować. Jutro niestety wracam do pracy, czyli urządzam się chorując, zdrowieję pracując..