środa, 25 grudnia 2013
wtorek, 24 grudnia 2013
Wesołych Świąt!
W moim domu rozbłysła choinka!
Wyjątkowa, specjalna bo pierwsza w moich czterech kątach.
Tym samym życzę wszystkim Wesołych Świąt!
Zdrowych, radosnych, pełnych miłości i rodzinnego blasku!
czwartek, 19 grudnia 2013
Pierniki!
Od kilku lat nie wyobrażam sobie Świąt bez chrupiących i pachnących przysmaków w postaci pierników. Kiedy moja przeziębieniowo-grypowa przygoda trwała w najlepsze zostałam ściągnięta na weekend do domu rodzinnego. Bo gdzie się najlepiej dochodzi do siebie, jak nie u Mamy? ;) Pachnący w całym domu obiad, pełna pyszności lodówka, szumnie i wesoło. Od razu można poczuć się lepiej. W wolniejszym tempie i z mniejszą weną twórczą wzięłam udział w procesie tworzenia korzennych ciasteczek.
Oto efekt. Są piękne, są pyszne, są takie jak należy. Osobiście najbardziej lubię te bez cukrowych dodatków, no chyba, że są obsypane rozdrobnionymi orzechami włoskimi - naprawdę pyycha! Ale z konsumpcją czekam do Świąt!
Jesienno-Zimowe Zaległości
Trochę mam żal do samej siebie, że nie uzupełniam wpisów regularnie. Tak miło przewrócić kartki wstecz w kalendarzu i poczytać o wydarzeniach z zeszłego roku, przypomnieć sobie, to co już zapomniane i na chwilę zatrzymać się. Dziś był wyjątkowo spokojny dzień, o czym na pewno napiszę i zasiadłam, aby uzupełnić to i owo.
Koniec listopada i początek grudnia to okres mojej zdrowotnej huśtawki. Najpierw zaatakował mnie okropny wirus opryszczki, który oprócz pięknej skwarki na ustach postanowił wzmocnić objawy 'rzucając' swoje wirusowe moce na węzły chłonne i jamę ustną. Przez tydzień nosiłam dwie brody i chomicze poliki. Najsilniejszy w dawce antybiotyk zaczął działać po czterech dniach, a w związku z wyglądem i możliwością zarażenia otoczenia musiałam spędzić czas w domu. Zwolnienie na syfa, tego jeszcze nie miałam ;) Po powrocie do pracy, gdzie czekała mnie solidna porcja zaległości wpadłam w wir nadrabiania.
Nie minęła chwila, no może jakieś dwa tygodnie, a z dnia na dzień tąpnęło mną tak, jak dawno nie. Temperatura ponad 39 stopni, dreszcze, wirujący świat i morfologia cała w ramkach tj. bardzo zła spowodowały, że na nowo musiałam pozostać w domu na zwolnieniu. Kiedy liczba prób skorzystania z łazienki kończyła się na jednej widziałam światełko w tunelu. Zadziwiające jak kilkumetrowy korytarz prowadzący od sypialni do łazienki w takich chwilach staje się najdłuższą drogą jaką przyszło przejść. I znów musiałam wrócić do pracy, gdzie wszyscy dostali za przeproszeniem 'przedświątecznej sraczki', czyli jak to w korporacji wypchnąć pracę najpóźniej jak się da i przerzucić odpowiedzialność na innych.
Mam nadzieję, choć pewnie większą ma mój szef ;) że limit chorób i niespodziewanych przygód zdrowotnych jest już za mną. Lada moment koniec roku, więc muszę się spieszyć z zaległymi wpisami!
Koniec listopada i początek grudnia to okres mojej zdrowotnej huśtawki. Najpierw zaatakował mnie okropny wirus opryszczki, który oprócz pięknej skwarki na ustach postanowił wzmocnić objawy 'rzucając' swoje wirusowe moce na węzły chłonne i jamę ustną. Przez tydzień nosiłam dwie brody i chomicze poliki. Najsilniejszy w dawce antybiotyk zaczął działać po czterech dniach, a w związku z wyglądem i możliwością zarażenia otoczenia musiałam spędzić czas w domu. Zwolnienie na syfa, tego jeszcze nie miałam ;) Po powrocie do pracy, gdzie czekała mnie solidna porcja zaległości wpadłam w wir nadrabiania.
Nie minęła chwila, no może jakieś dwa tygodnie, a z dnia na dzień tąpnęło mną tak, jak dawno nie. Temperatura ponad 39 stopni, dreszcze, wirujący świat i morfologia cała w ramkach tj. bardzo zła spowodowały, że na nowo musiałam pozostać w domu na zwolnieniu. Kiedy liczba prób skorzystania z łazienki kończyła się na jednej widziałam światełko w tunelu. Zadziwiające jak kilkumetrowy korytarz prowadzący od sypialni do łazienki w takich chwilach staje się najdłuższą drogą jaką przyszło przejść. I znów musiałam wrócić do pracy, gdzie wszyscy dostali za przeproszeniem 'przedświątecznej sraczki', czyli jak to w korporacji wypchnąć pracę najpóźniej jak się da i przerzucić odpowiedzialność na innych.
Mam nadzieję, choć pewnie większą ma mój szef ;) że limit chorób i niespodziewanych przygód zdrowotnych jest już za mną. Lada moment koniec roku, więc muszę się spieszyć z zaległymi wpisami!
środa, 6 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
Jesień w Pełni!
Jeszcze nie dawno za oknem kolorowe liście, poranne mgły i specyficzny o tej porze roku zapach - zapach jesieni.
Dziś to tylko wspomnienie.. po zmianie czasu i przy pochmurnych dniach większość chwil spędzam przy sztucznym świetle. Jest szaro, buro, trochę deszczowo, ale na szczęście jeszcze ciepło :)
Taką jesień zapamiętał mój mały obiektyw w tym roku.
Pierwsze dwa to widok z mojego okna :)
Kolejne to jesień mojego dawnego parku, przy którym mieszkałam.
Jest bajecznie i kolorowo.
Uwielbiam taką właśnie Panią Jesień!
poniedziałek, 28 października 2013
30 lat minęło!
Niedawno miałam urodziny. Okrągłe. Trzydzieste.
30 lat minęło jak jeden dzień :)
To był wyjątkowy czas. Kilka dni urlopu, które pozwoliłam sobie wziąć na tą okoliczność spędziłam głównie na zakupach spożywczych - przede mną były trzy osobiście przygotowane imprezki domowe; w kuchni... godzin, a godzin.. dorabiać mogę już na zmywaku w jakiejś knajpie. To był okres, w którym z żalem pomyślałam o braku zmywarki.
Menu, które wymyśliłam wszystkim smakowało, na stole znalazły się m.in. sałatki: z tuńczyka z czerwoną fasolą, z kurczakiem i ananasem; tarta porowo-cukiniowa z suszonymi pomidorami; paluszki z ciasta francuskiego, kanapeczki z pumperniklu i różnymi dodatkami jak łosoś, makrela wędzona, serki, oliwki, twarożki.. Nie mogło się obejść bez mojego słynnego tiramisu :)
Achh ten kobiecy dylemat, co na siebie założyć ;)
Wybór padł na piękną kobaltową z błyszczącą nitką sukienkę z Mohito.
Koniec pierwszej imprezy.... kto to posprząta, kto to pozmywa... ?!?!!!????
Tort, własnoręcznie wykonany przez moją Mamę. Z najbliższą rodziną spędziłam dzień moich urodzin. Było cudownie!
Jak pisałam, to był wyjątkowy czas. Spędzony z najbliższymi znajomymi i rodziną. Świetna atmosfera, masa śmiechu i długich rozmów przy pysznym winie. Masa pięknych prezentów, o jakich marzyłam :)
W takich okolicznościach kolejny rozdział życia otworzył przede mną drzwi.
Chwila refleksji też była, łezka w oku ze wzruszenia też...
Dziękuję tym co pamiętali i choć myślą byli ze mną w tym szczególnym dniu!
poniedziałek, 30 września 2013
Moja zmiana z Ewą Ch.
Z Ewą znamy się od kilku miesięcy.
Dokładnie odkąd po pełnym dobrodziejstw urlopie postanowiłam zrzucić klika deko. W związku z tym, że nie wykupuję już karty MultiSport, która uprawniała mnie do darmowych pobytów na siłowni zaczęłam szukać czegoś innego. Nie pomyślałabym wcześniej, że trafi swój na swego! :)
Trafiło!
Długo zastanawiałam się na czym polega fenomen Ewy. Sprawa jest prosta, wystarczy mieć chęć do ćwiczeń, a motywacja i propozycje nowych wygibasów są na wyciągnięciu ręki. Ćwiczy ze mną, mówi do mnie, liczy ze mną, mówi mi jak mam oddychać i mimo, ze często pot kapie po rękach uniemożliwiając wykonanie ćwiczeń mówi do mnie - dasz radę!
Dałam!
Przez pierwsze cztery tygodnie schudłam 3 kg i straciłam 8 cm w obwodach. Do tego dołożyłam bieganie 2-3 w tygodniu po 30 min + zdrowie odżywianie.
Nie ważne, że upał 40 stopni, że słabsze psyche- wciągnęłam się jak w narkotyk!
Po kliku miesiącach mniej lub bardziej regularnego ćwiczenia, w ostatnim czasie ciągle coś stawało na przeszkodzie - naciągnięcie mięśnia, przeziębienie, zabieg chirurgiczny, ropne zapalenie spojówek :( ciało zaczęło na nowo przypominać dawne czasy :)
Nie na moim poziomie komentowanie jest wszystkich hejterów Ewy. Że wyżyłowana, że brzydka, że zrobiła sobie biust, że celebrytka Nie ulegnę prowokacji - NIE, bo wiem, że większości hejterom tłuszcz odkłada się po bokach :D
Mylenie zdrowego i zadbanego ciała z katorgą i stratą czasu.. cóż.
No comment!
Do moich ulubionych ćwiczeń należy nadal Skalpel, cały trening z gwiazdami, a Killer no cóż, wykańcza niesamowicie! Nowego, dostępnego od weekendu w kioskach treningu nie miałam jeszcze przyjemności wykonać.
Czeka na swój - właściwy czas!
Naprawdę polecam!
niedziela, 29 września 2013
Końcówka lata
Znów zaległości! Dwa miesiące jak nic. Wstyd mi :( Tak więc w telegraficznym skrócie:
Lipstic Jungle - jeden z lepszych obyczajowych seriali amerykańskich , jak miałam przyjemność oglądać. Mimo, ze drugi odcinek od pilota różni się obsadą i można się pogubić, to z każdym kolejnym odcinkiem robi się coraz ciekawiej. Dwie serie serialu zawierają to, co kluczowe, to czego brakuje innym serialom. Początek, rozwinięcie i koniec! Koniec, który mógłby dać ciąg dalszy, a daje sensowne zakończenie. Polecam na jesiennie wieczory. Uprzedzam - wciąga!
Ostatnie dni wyprzedaży, moje główne łupy to buty przecenione ok 70% :)
Zakończenie Mam Talent! Nagrody brak, ale znalazła się pochwała od Zarządu i przyjemna dla portfela podwyżka ;) Tak więc warto było, a brylant został oszlifowany ;)
Jest mnie 4mm mniej ;) Przetrwałam, dość mocno zauroczona w pewnym chirurgu ;) wycięcie sprawcy mało komfortowej jazdy samochodem - pieprzyka. 4 szwy, trochę krwi i bólu i po sprawie! Obecnie dbam o bliznę :)
Stałam się pełno etatową panią domu. Nie straszne mi testy białej rękawiczki. Odnajduję sie głownie w kuchni - gotowanie my love! :)
No i na sam koniec - bycie fit! Ale w tej sprawie zapraszam na kolejnego posta!
Subskrybuj:
Posty (Atom)