I jak co roku, młode kaczuszki, kurki, pawie, źrebaczek.. zapach łąki i pola usianego makami. To ostatnie takie chwile, bo Dear wyfruwa (podobnie jak ja) z gniazda. Zapytałam, czy nie będzie jej tego brakować.. Jak się ma, to się nie docenia - powiedziała. Doceni niedługo, bo to niezwykłe chwile patrzeć na nowe życie, czy słuchać szumu wiatru na łące.. zwłaszcza żyjąc w mieście tak gwarnym i szybkim jak stolica.
niedziela, 28 lipca 2013
Jak Co Roku, Anny!
Jak co roku, tradycyjnie na Anny udałam się w kierunku Kątów W. na imieniny mojej Dear. Jadąc w dwudziestostopniowym upale moją bryczką podziwiałam urokliwe lasy, delektując się pustymi trasami i cieniem, jaki te lasy od czasu do czasu rzucały na mój samochodzik. Jestem mieszczuchem, z krwi i z kości, do bólu wręcz. Nie umiałabym żyć z dala od cywilizacji, gdzie jest jeden autobus co 2 godziny, a do pracy jedzie się 1,5 godziny, do sklepu daleko, wszędzie trzeba samochodem. Zatem, kiedy udaję się poza miasto natura mocniej mnie zachwyca i doceniam uroki takich miejsc jak to.
I jak co roku, młode kaczuszki, kurki, pawie, źrebaczek.. zapach łąki i pola usianego makami. To ostatnie takie chwile, bo Dear wyfruwa (podobnie jak ja) z gniazda. Zapytałam, czy nie będzie jej tego brakować.. Jak się ma, to się nie docenia - powiedziała. Doceni niedługo, bo to niezwykłe chwile patrzeć na nowe życie, czy słuchać szumu wiatru na łące.. zwłaszcza żyjąc w mieście tak gwarnym i szybkim jak stolica.
I jak co roku, młode kaczuszki, kurki, pawie, źrebaczek.. zapach łąki i pola usianego makami. To ostatnie takie chwile, bo Dear wyfruwa (podobnie jak ja) z gniazda. Zapytałam, czy nie będzie jej tego brakować.. Jak się ma, to się nie docenia - powiedziała. Doceni niedługo, bo to niezwykłe chwile patrzeć na nowe życie, czy słuchać szumu wiatru na łące.. zwłaszcza żyjąc w mieście tak gwarnym i szybkim jak stolica.
niedziela, 21 lipca 2013
Balkoning!
Wszystko się kiedyś kończy, filozoficznie ujmując.. mój urlop też.
Brutalnie, szybko, bez pytania, minął piorunem pozostawiając mnie w stanie lekkiego stresu, który zawsze towarzyszy mi przed powrotem do pracy, po tak długiej nieobecności.
To drugi dwu tygodniowy urlop w tym roku, mogę śmiało powiedzieć, że nadrabiam zeszło roczne zaległości oraz przyzwyczajam siebie i innych, że mi się również należy. Nie chcę myśleć, ile zadań czeka na 'powrót Gosi', ile zonków ugrzęzło mi w skrzynce, bo 'tylko Gosia to ogarnie'. Dziś staram się nie myśleć, choć jutrzejsza aklimatyzacja za pewne szybko przerodzi się w stan zapominania o minionym już urlopie...
Póki co celebruję samotną niedzielę, którą to spędzam w moim mieszkanku. Wyjątkowo rodzinny obiad był wczoraj, po którym pojechaliśmy do dziadków na cmentarz. Po ostatnim wylegiwaniu się w łóżku do południa, relaksuję się na moim balkonie, słuchając śpiewających ptaszków i szumiącego lasu. Wstyd przyznać, ale mam na to czas pierwszy raz od prawie 3 m-cy mieszkając na swoim. Zawsze w pędzie, w biegu, spiesząc się gdzieś.. Dziś nie muszę nic, oprócz odprasowania ubrań na poranne tzw. nie-wiem-w-co-się-ubrać oraz doprowadzenia się do stanu publicznej oglądalności, w tym walkę ze schodzącą skórą.Tymczasem!
Brutalnie, szybko, bez pytania, minął piorunem pozostawiając mnie w stanie lekkiego stresu, który zawsze towarzyszy mi przed powrotem do pracy, po tak długiej nieobecności.
To drugi dwu tygodniowy urlop w tym roku, mogę śmiało powiedzieć, że nadrabiam zeszło roczne zaległości oraz przyzwyczajam siebie i innych, że mi się również należy. Nie chcę myśleć, ile zadań czeka na 'powrót Gosi', ile zonków ugrzęzło mi w skrzynce, bo 'tylko Gosia to ogarnie'. Dziś staram się nie myśleć, choć jutrzejsza aklimatyzacja za pewne szybko przerodzi się w stan zapominania o minionym już urlopie...
Póki co celebruję samotną niedzielę, którą to spędzam w moim mieszkanku. Wyjątkowo rodzinny obiad był wczoraj, po którym pojechaliśmy do dziadków na cmentarz. Po ostatnim wylegiwaniu się w łóżku do południa, relaksuję się na moim balkonie, słuchając śpiewających ptaszków i szumiącego lasu. Wstyd przyznać, ale mam na to czas pierwszy raz od prawie 3 m-cy mieszkając na swoim. Zawsze w pędzie, w biegu, spiesząc się gdzieś.. Dziś nie muszę nic, oprócz odprasowania ubrań na poranne tzw. nie-wiem-w-co-się-ubrać oraz doprowadzenia się do stanu publicznej oglądalności, w tym walkę ze schodzącą skórą.Tymczasem!
piątek, 19 lipca 2013
♥ Morze ♥
Kocham morze!
Prawdziwie, nieskończenie, bez względu na pogodę, czy porę roku.
Od trzech lat niewidziane, wytęsknione i oczekiwane było dla mnie zwieńczeniem ostatnich intensywnych 6 miesięcy tego roku.
Trudy chorób, urządzania mieszkania, przeprowadzki i nauki życia na nowych warunkach oraz intensywnych biurowych godzin dały się we znaki. Urlop w stolicy nie był spełnieniem moich marzeń.
Nieoczekiwanie w przeciągu tygodnia zapadła i decyzja i wszystko.. bilety kupione, morze na wyciągnięcie ręki.
6 dni w moim Kołobrzegu!
Pogoda jak marzenie, moja brązowa opalenizna nie przypomina tej nadbałtyckiej, co najmniej egipską ;)
Mimo, że całe dnie spędzane na dworze, nad morzem, w okolicach tego miasta to do dziś mam wrażenie, że się moim morzem nie nacieszyłam i już tęsknię :)
Z chwilowym zaniedbaniem blogowym powracam i zapraszam na kilka zdjęć mojego ukochanego morza!
Subskrybuj:
Posty (Atom)