piątek, 27 maja 2011

Truskawki!

Nareszcie są! 
Jestem wielką fanką tych niedużych, czerwonych i sympatycznych owoców. Czekam na nie z utęsknieniem, bo ich pojawienie się jest dla mnie smakiem zaczynającego się lata. Mogą się schować wszystkie zagraniczne, sprzedawane w zimę w hipermarketach. Najlepsze są  nasze, krajowe, wygrzewające na krzakach w polskim słońcu. Będę się nadal nad nimi rozpływać, bo uwielbiam :) Nie z cukrem i ze śmietaną, nie jak mówią Włosi 'wielką profanacją', czyli kluskami z truskawkami. 
Dla mnie najlepsze są bez niczego :) Odkąd tylko się pojawiły praktycznie codziennie goszczą w mojej kuchni, są pysznym deserem, przekąską, a nawet lekkim obiadem w te upalne dni. Nie lubię tylko tych blado pomarańczowych i białych dupek, o nie nie. Nie muszą być idealnie kształtne, ale muszą być właśnie takie, jak te poniżej - wprost z mojej kuchni:

Jeśli ktoś jeszcze nie wie, truskawki są bardzo zdrowe. Zawierają bardzo dużo minerałów i witamin, jak: żelazo, fosfor, magnez, potas, kwas foliowy, witamina C, A i E. Mają więcej witaminy C niż cytryna i grejpfrut. Chronią przed anemią, posiadają właściwości odtruwające i oczyszczające, są dobre dla naszych serc. A i co najważniejsze dla dbających o linię - truskawki składają się praktycznie z samej wody, oczywiście trochę cukru, ale za to znikoma ilość tłuszczy i węglowodanów. Można jeść! :) Niekoniecznie 1 łubiankę dziennie, ale nie żałujmy ich sobie, w końcu za 2 miesiące znikną do kolejnego lata.

I co, czy ktoś jeszcze nie ma ochoty na truskawki? :) Smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz