sobota, 30 marca 2013

niedziela, 3 marca 2013

Prawie Gotowe!

W cztery tygodnie, odkąd oficjalnie M. jest moje i jestem dumną posiadaczką kluczy i całego dobytku, dokładnie ten dobytek pusty, biały, zimny i głuchy przeistoczył się z poczwary w motyla. 
Jak za sprawą magicznej różdżki, a dokładnie wielu przelewów i bardzo dużej ilości pracy zaczęło być kolorowo i PIĘKNIE.
Tak jak dla każdej mamy jej dziecko będzie najładniejsze i najmądrzejsze, tak dla mnie moje mieszkanie jest dokładnie takie samo. Wszystko jest kwestią gustu, upodobań kolorystycznych, stylów, form.. stąd wiem, że nie każdego zachwyci. Póki co, moje dziecko jest dopracowane w najmniejszym szczególe tak, jak sobie wymarzyłam, jest po prostu tak, jak miało być. Brakuje jeszcze kliku elementów podstawowego wyposażenia, np. drzwi wewnętrznych, jednak i te są już zamówione :)
 
Oto klika zdjęć - M.
 
Łazienka:




 Kuchnia:



 

 

Sypialnia:


Salon:


piątek, 1 marca 2013

Chorobowy Zakręt

W klika godzin po ostatniej tabletce antybiotyku po poprzednim choróbsku dopadło mnie coś, czego nie życzę nikomu! Zatrucie pokarmowe. Nie wiem czym... stawiam, tylko na okropne dwa kęsy makaronu otrzymanego podczas szkolenia w pracy. Takiego doświadczenia jeszcze nie miałam, 6 dni o wodzie, suchej bułce i .. z najlepszym łazienkowym przyjacielem. Do tego silny ból brzucha i 40 stopni gorączki. 


Skończyło się już prawie w szpitalu, bo z odwodnienia nie miałam siły sama się poruszać. Jednak na dźwięk słowa 'kroplówka' ozdrowiałam na tyle, aby taksówką dojechać do pracy, gdzie szef mój kartoflany zlecił badania, dał recepty i odesłał do domu. Tak złej morfologii to jeszcze nie miałam. Elektrolity w płynie, zamiast igły to najgorsze co wymyślili farmaceuci do spożywania. Na samo wspomnienie wzdryga mnie niemiłosiernie. I tak, prawie cały tydzień, rozregulowana (dosłownie i w przenosi) musiałam siedzieć w domu. Kolejny antybiotyk, kolejne leki powoli stawiały mnie na nogi. Koniec końców zastosowana dieta cud to 3 kg mniej, odrzut od ryżowego kleiku i generalny brak apetytu na cokolwiek, co nie zostało przeze mnie kupione czy przygotowane. Chyba dłuższy czas pozostanę out off kupnych posiłków, a zwłaszcza pamiętnego makaronu.
 

Po kolejnym uziemieniu i znużeniu poruszania się tylko po marketach budowlanych - panowie z Obi uśmiechają się na mój widok, a pani kasjerka z Castoramy z ciekawością dopytuje, jak postępy w mieszkaniu; postanowiłam zrobić wypad na zakupy. Prawdziwe zakupy! Niesamowita przyjemność, po kliku miesięcznej przerwie ;)
Do mojej szafy trafiło wszystko to, co niezbędne na nadchodzącą wiosnę, uniwersalne i uzupełniające potrzeby mojej garderoby: 
Sweter cienki w kolorze ecru (Stradivarius), z długim rękawem, idealny na koszulę, bokserkę, czy bez niczego, na wiosnę pod trencz, na lato w chłodniejszy wieczór.
Płaszcz (Stradivarius) w kolorze camel, w kształcie litery A, z dwurzędowymi brązowymi guzikami. Idealny do spodni i spódnic.
Jeansy (Reserved)  granatowe, proste rurki. 
Marynarka (Stradivarius), w kolorze kawy z mlekiem, której ewidentnie brakowało w kolorystyce marynarek mojej szafy :)