piątek, 2 maja 2014

Pokonaliśmy raka, czyli przerywam milczenie!

Wiadomość o tym, że Tata ma złośliwy nowotwór jelita grubego pojawiła się nagle. Jak grom z jasnego nieba spadła diagnoza, a z nią cały proces leczenia. Wizyty w szpitalach, prywatnych placówkach, konsultacje, badania, szersza diagnostyka. Nie było temu końca... Strach, płacz, tona zmartwień, poszarpanych planów wzięła górę. W chwilach załamania musiałam być tą, która zbierała większość ciosów i tą, która mimo wszystko i na przekór wszystkim twierdziła, że będzie dobrze i bez względu na trudny plan leczenia MUSI się udać, bo życie jest ważniejsze. Najtrudniejsza dla mnie była wizyta na onkologii. Kiedy na telewizorze w poczekalni Justyna Kowalczyk wygrywała złoty medal w Soczi, inni czekali w kolejce na chemioterapię. Młodzi i starzy, uśmiechnięci i przygnębieni jak jeden mąż szli, wychodzili i wracali dnia następnego dnia. My też. Niesamowicie chwytało to za serce, niestety w takich chwilach człowiek docenia życie, zdrowie i to co ma... Naświetlania w przypadku Taty miały zmniejszyć nowotwór i ułatwić operację. Trwała siedem godzin. Najtrudniejsza w klasyfikacji chirurgicznej - usunięcie jelita grubego z resekcją odbytu i wyłonieniem jelita. Kilkadziesiąt szwów i ta radość, że po wybudzeniu będzie już tylko dobrze. Po niecałych dwóch tygodniach po operacji nastąpiło drastyczne złamanie stanu zdrowia. W trybie pilnym, w nocy Tata trafił na drugą operację ze względu na martwicę tkanek. Jedna doba później i byłoby już za późno... Kolejne tygodnie w szpitalu były wyczerpujące dla wszystkich. Wymiennie z Mamą dzieliłyśmy rozjazdy dom-szpital. Wdała się bakteria, która zatrzymywała gojenie ran. Kolejne antybiotyki, zastrzyki i nie gasnąca nadzieja na wspólne święta w domu. Wraz ze świętami, wyjściem Taty ze szpitala przyszła dobra wiadomość - nowotwór okazał się jednorodny, bez przerzutów i wskazań do dalszych naświetlań i chemii.
UDAŁO SIĘ!!!!  

Wiem, że to nie jest koniec tej historii. Miną jeszcze tygodnie za nim olbrzymie rany się zagoją, poznikają krwiaki, siniaki i Tata nauczy się żyć na nowo, bo jego funkcjonowanie nigdy nie będzie takie jak było wcześniej. Mama w roli pielęgniarki sprawuje się wzorowo, a ja no cóż.. inaczej patrzę dziś na świat i na nich razem w domu :) Uwielbiam jak się droczą, bo mieli, jak twierdzą już nigdy tego nie robić. I to, że są razem. Te chwile niesamowicie nas zbliżyły. Odbudowaliśmy, a może odważę się napisać zbudowaliśmy coś, czego nie da się zburzyć, coś, czego nie doświadczyliśmy wcześniej. Prawdziwą jedność, że w trudnych chwilach możemy liczyć na siebie i jesteśmy rodziną przez duże R.

Nowotwór jelita grubego jest jednym z najczęściej rozpoznawanych nowotworów. W ostatnich latach ilość ta wzrasta niesamowicie, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Ze względu na 'wstydliwy problem' pacjenci nie zgłaszają się na czas do lekarza. Faktem jest, jak w naszym przypadku, że lekarze nie zawsze zlecają odpowiednie badania. Aby stwierdzić ten nowotwór wystarczy zlecić badanie kału na krew utajoną, a w przypadku wyniku pozytywnego badanie endoskopowe jelita tzw. kolonoskopię. Wcześnie wykryty problem nie zawsze kończy się tak drastyczną operacją, jak w przypadku mojego Taty. Dlatego zachęcam wszystkich, aby nie wstydzili się i szli do lekarza jeśli coś poczują niepokojącego. 
Lepiej chuchać na zimne!