wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!


W moim domu rozbłysła choinka! 
Wyjątkowa, specjalna bo pierwsza w moich czterech kątach. 

Tym samym życzę wszystkim Wesołych Świąt!
Zdrowych, radosnych, pełnych miłości i rodzinnego blasku!




 

czwartek, 19 grudnia 2013

Pierniki!

Od kilku lat nie wyobrażam sobie Świąt bez chrupiących i pachnących przysmaków w postaci pierników. Kiedy moja przeziębieniowo-grypowa przygoda trwała w najlepsze zostałam ściągnięta na weekend do domu rodzinnego. Bo gdzie się najlepiej dochodzi do siebie, jak nie u Mamy? ;) Pachnący w całym domu obiad, pełna pyszności lodówka, szumnie i wesoło. Od razu można poczuć się lepiej. W wolniejszym tempie i z mniejszą weną twórczą wzięłam udział w procesie tworzenia korzennych ciasteczek.
Oto efekt. Są piękne, są pyszne, są takie jak należy. Osobiście najbardziej lubię te bez cukrowych dodatków, no chyba, że są obsypane rozdrobnionymi orzechami włoskimi - naprawdę pyycha! Ale z konsumpcją czekam do Świąt!









Jesienno-Zimowe Zaległości

Trochę mam żal do samej siebie, że nie uzupełniam wpisów regularnie. Tak miło przewrócić kartki wstecz w kalendarzu i poczytać o wydarzeniach z zeszłego roku, przypomnieć sobie, to co już zapomniane i na chwilę zatrzymać się. Dziś był wyjątkowo spokojny dzień, o czym na pewno napiszę i zasiadłam, aby uzupełnić to i owo.
Koniec listopada i początek grudnia to okres mojej zdrowotnej huśtawki. Najpierw zaatakował mnie okropny wirus opryszczki, który oprócz pięknej skwarki na ustach postanowił wzmocnić objawy 'rzucając' swoje wirusowe moce na węzły chłonne i jamę ustną. Przez tydzień nosiłam dwie brody i chomicze poliki. Najsilniejszy w dawce antybiotyk zaczął działać po czterech dniach, a w związku z wyglądem i możliwością zarażenia otoczenia musiałam spędzić czas w domu. Zwolnienie na syfa, tego jeszcze nie miałam ;) Po powrocie do pracy, gdzie czekała mnie solidna porcja zaległości wpadłam w wir nadrabiania.

Nie minęła chwila, no może jakieś dwa tygodnie, a z dnia na dzień tąpnęło mną tak, jak dawno nie. Temperatura ponad 39 stopni, dreszcze, wirujący świat i morfologia cała w ramkach tj. bardzo zła spowodowały, że na nowo musiałam pozostać w domu na zwolnieniu. Kiedy liczba prób skorzystania z łazienki kończyła się na jednej widziałam światełko w tunelu. Zadziwiające jak kilkumetrowy korytarz prowadzący od sypialni do łazienki w takich chwilach staje się najdłuższą drogą jaką przyszło przejść. I znów musiałam wrócić do pracy, gdzie wszyscy dostali za przeproszeniem 'przedświątecznej sraczki', czyli jak to w korporacji wypchnąć pracę najpóźniej jak się da i przerzucić odpowiedzialność na innych.
Mam nadzieję, choć pewnie większą ma mój szef ;) że limit chorób i niespodziewanych przygód zdrowotnych jest już za mną. Lada moment koniec roku, więc muszę się spieszyć z zaległymi wpisami!