sobota, 11 maja 2013

Van Gogh wisi, czyli KONIEC!

Dawno mnie tu nie było.. Mogę śmiało powiedzieć, że zapomniałam, że od czasu do czasu piszę tutaj klika słów. Ostatni miesiąc był apogeum urządzania się, więc każdą wolną minutę wykorzystywałam na odpoczynek z dala od umysłowego wysiłku, jakim są zdania mniej lub bardziej gramatycznie poprawne ;)

Nie mniej jednak, oświadczam uroczyście, że remonty, urządzanie, rozpakowywanie zostało zakończone. Świadczy o tym m.in. plakat Vincenta w moim bananowym przedpokoju! To taka wisienka na torcie, wszak obrazy zawiesza się na końcu. 
W oknach wiszą firanki, na parapetach stoją kwiatki, jeszcze tylko porządne mycie podłóg i KONIEC! 
Po tygodniu sprzątania, szorowania, układania, krzątania, przekładania będę mogła odpocząć. W moim mieszkaniu, na mojej kanapie, przed moim wielkim telewizorem, w którym się zakochałam od pierwszego wejrzenia.

Powinno być mnie tu więcej, aczkolwiek obiecać nie mogę.
 Przeprowadzka skończona, czas na przyjemności i gości!